Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.10.2009, 07:20   #240
Mirmil
 
Mirmil's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: mielec
Posty: 1,682
Motocykl: pilnie sprzedam
Mirmil jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 18 min 31 s
Domyślnie

Witam po powrocie z jazdy wsrod klonowych lisci i losi.Romana witam na forum i prosze o niezasmiecanie watku jakimis przyczepami.

Na poczatek wielkie PRZEPRASZAM za takie przerwy w pisaniu.Juz probowalem kilka razy dokonczyc opowiesc,ale przy kazdym razem,jak naciskalem "zatwierdz odpowiedz" pokazywala sie bramka logowania, moje wypociny przepadaly bezzwrotnie.teraz juz pisze na brudno,a potem wklejam tu.




CD-->>
Mysmy lazili,a dwoch dowodcow kontaktowalo sie z koszarami,co z nami zrobic.Oznajmili nam,ze w obozie jest niebezpiecznie,na wzgorzach dookola moze czychac guerilla,ktra w kazdej chwili moze zaczac wymiane ognia,wiec my musimy byuc jak najszybciej przetransportowani do koszar-gdzie jest bezpiecznie.My polecimy helikopterem,a nasz motocykl za jakis czas bedzie przewieziony ciezarowka.Od razu zaoponowalismy,ze nie ma mowy,ze rozstajemy sie z motocyklem.I ze szkoda wysylac helikopteru,pojedziemy ciezarowka,razem z BMW.Wiec dowodzcy znowu do radia,a my przechadzka po obozie.Miedzy czasie tez wyslali do milego wiesniaka ekipe po nasz motocykl(ktory znajdowal sie w stanie rozkladu,sciagniety zbiornik,pokrywa zaworow,a nasze rzeczy i klucze porozrzucane dookola niego).Poszla po niego cala brygada,lacznie z uzbrojona obstawa.Nam nie pozwolili po niego isc,ze wzgledu na niebezpieczenstwo.Martwilismy sie oczywiscie o te wszytskie porozrzucane graty,robilismy zaklady,ile z tego zginie,gdzies w blocie,badz w kieszeniach naszych dobrodziei.
Po jakims czasie sie zjawili,pchajac BMW przez laki i moczary,a juz przed samym obozowiskiem trzeba bylo ja jeszcze przepchnac przez rzeczke.

















troche mielismy czasu wolnego.Roman opowiedzial chlopakom caly serial"czterech pancernych i pies"Wlasnie wciela sie w role kapitana i mowi,ze zaloga ma byc jak palce jednej reki.A wszyscy sluchali go z takim przejeciem.

ps.Roman nie mowi po hiszpansku
Miedzy czasie dowiedzielismy sie o nowym planie-przyleci wiekszy smiglowiec,zabierze nas i motorek do koszar.Dalej nie wierzylismy naszym uszom,ale przygotowalismy sie do ewentualnej ewakuacji.



Chociaz nam sie juz tam troche spodobalo i sie zadomowilismy-byl znowu posilek,obiad,tym razem jakies jajka z ryzem/I czekalismy na "ladowisku" z benzyna i zapalkami w rece,zeby dawac znaki dymne.Przydaly sie...













.
trzeba bylo zrobic blyskawiczna akcje,w obawie przed mozdzierzowym atakiem guerilli.Wpakowanie motorku i nas zajelo kilkanascie sekund..



i juz w powietrzu,chlopaki zegnaja nas zyczliwie.im tez sie chyba podobalo


.
.
__________________
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos
super miejsce i cudowni ludzie www.misja-kamerun.pl

Ostatnio edytowane przez Mirmil : 29.10.2009 o 05:33
Mirmil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem