DSCN3816.jpg
W połowie nocy obudził mnie hałas- wycie wiatru i szarpanie namiotem. Był tak silny, ze musiałem z materacem przesunąć się od strony wiatru, by nie podwiało, ale i tak kołysało mną i całym namiotem. Kiedy znów się obudziłem, wydawało mi się, że zerwało tropik- namiot był mokry. Furkotanie pokrowca, którym przykryłem afrykę też wyprowadzało mnie z równowagi, ale nie chciało mi się wyłazić z ciepłego śpiwora w noc. Obstawiłem się spodniami motocyklowymi i kurtką od strony wiatru- tak, żeby odizolować nimi śpiwór od mokrej ściany. Stukot deszczu robił swoje…
Kiedy znów się obudziłem, było już widno, a Marek na nogach. Znalazł pokrowiec z mojego mojego motocykla i wywoływał nas na lepienie bałwana. Myślałem, że żartuje..
Zdjęcie1377.jpg
Zdjęcie1382.jpg
Jak się poruszyłem, okazało się, że materac jest w wodzie a śpiwór do kolan mokry. Kurtka i spodnie- gnój, razem ze wszystkim, czym obstawiłem się przed wiatrem. Nawiało mokrego śniegu pod tropik, skleiło go z wewnętrzną warstwą namiotu i z zewnątrz przygniotło ciężkim śniegiem. Było +1C. Dostałem od Marka zapasowe bojówki i już było dobrze.
Nadal wiało śniegiem i sytuacja stawała się poważna
Zdjęcie1381.jpg
Na rozgrzewkę odpaliliśmy na pych transalpa Zbyszka (zdechł akumulator) i sprawnie spakowaliśmy obóz, bo wcale nie zapowiadało się na poprawę pogody. Na śniedanie mieliśmy widoki pięknej okolicy.
Marek widział okolicę w śniegu po raz pierwszy i zrobiła na nim wielkie wrażenie.
Teraz jeszcze stąd wyjechać.
Do rozmoczonych i rozjeżdżonych dróg doszła jeszcze przykrywka śliskiego śniegu.
Ale droga do wsi prowadziła w dół, co w tych warunkach było znacznym ułatwieniem.
Im niżej, tym było lepiej
Zdjęcie1384.jpg
DSCN3821.jpg
Zdjęcie1389.jpg
Zdjęcie1393.jpg
Zdjęcie1390.jpg
W Żarkowie spotkaliśmy kompanów z wczorajszego wieczora i namówili nas na skrót.
Jeszcze nim nie jechałem, ale proporcja była 6km lasem do 34 drogą i asfaltem.
Miało być słabo na początku, trochę pod wierzchołkiem i trochę na zjeździe. Droga malownicza- moja ostatnia do zaliczenia
Zdjęcie1394.jpg
Zdjęcie1400.jpg
DSCN3826.jpg
Zdjęcie1403.jpg
Zdjęcie1406.jpg
Zdjęcie1408.jpg
Zdjęcie1410.jpg
DSCN3829.jpg
Przejechaliśmy najwyższą górkę w okolicy i wyjechaliśmy znowu na Pereliskach..
Nad jeziorem w Ponikwie symbolicznie żegnamy się z okolicą. Za 2km łapiemy asfalt i kierujemy się na Lwów. Nadal wieje bardzo silny wiatr i zjeżdżamy odetchnąć do Oleska.
Ten zawalony dach na budynku dawnego klasztoru kapucynów to obecnie magazyn zbiorów muzealnych z zamku w Olesku i okolicznych pałaców. Podlega pod Lwowską Narodową Galerię Sztuki
Zdjęcie1411.jpg
Jedziemy tak skokami po kilkadziesiąt km. Tym razem omijamy Lwów szerokim łukiem- w Busku kierujemy się na Kulików. Po drodze oglądamy to, co zostało z dawnego Kołodna
Zdjęcie1417.jpg
Zdjęcie1416.jpg
Zdjęcie1423.jpg
Żółkiew. Tu popas na gorące czenaki
Zdjęcie1425.jpg
Takie widoki nas uspakajają. Cieszymy się, że i Ukraina dołącza do rodziny państw niezależnych i ma swoich bohaterów
Granica wyjątkowo sprawnie. Na przemian wiatr i deszcz.
Rozpamiętuję w drodze wydarzenia i oceniam wyjazd jako wyjątkowo udany.
Dziękuję za towarzystwo i poświęcenie Mirkowi, Markowi i Zbyszkowi. Choć opisałem to ze swej strony, to wszystko przeżywaliśmy razem. Z Wami zawsze!
Wykorzystałem w opowieści zdjęcia Zbyszka- to te z datownikiem. Dziękuję
Zdjęcie1392.jpg
Zdjęcie1378.jpg