No to ja się dopiszę jeśli Lewar pomimo mocy swojej i Elwoodzie wciąż jeszcze krzepy wielkiej, odpadł od klawiatury po przeczytaniu paru wierszy upomnienia...
Spirytus mianowicie przemycany był w termosach co to sobie je Lewar zacny raczył był przytwierdzić do kufrów na święconą wodę, jak jechał do niewiernych arabów gwałcić, rabować i nawracać onych oczywiście. Nie dodadał że alkoholu więcej było na tej wyprawie jak herbaty, bo ona skończyła się po 6 dnich, napitów zaś wystarczyło do końca...
Od siebie dodam że równie ważnym jak płyny rozgrzewające były gejo-mufki co to je sobie sprawiłem u Dzika. Dodam że nie mam z nim spóły, a i o procentach od sprzedaży nic nie wiem. Wiem za to że zajebisty to patent na chłody i deszcz, choć nie wyglądają rejli...
Ten jednak kto przekroczy 4 krzyzyk na karku, doceni ciepełko i jazdę w letnich, crosowych rękawiczkach przy 9 stopniach w deszczu.
Elwood - spuśliśmy trochę z tonu i faktycznie pojechaliśmy w teren co to mocno jest ekspolatowany przez czarnych rycerzy na chromowanych, świecących (bez wzglkędu na pogodę) rumakach, ale nie żałujemy. Widoki zmieniaja się co 20 minut, a moze częściej. Banan bez przerwy na gębie. Obiecuję sobie że tam wrócę. I to pewnie nie raz...
|