Norwegia 2009
Czołem bambusy.
Jako, że wybraliśmy się ze Sławkiem na kolejny podbój Skandynawii, postaramy się sukcesywnie zdawać krótkie relacje.
Dzień 1.
22.30 - promem ze Świnoujścia wyruszyliśmy do Ystad, porzegnanie mieliśmy deszczowe, na morzu sztorm, Sławek zapodał sobie jakieś pinezki na nadgarstki, co by pawia nie puszczać, chba pomogło bo smaczenie spał, ze mna było gorzej, zero spania.
6.30 - wyjazd z Ystad na północ, Szwecja nudna jak falki z olejem, zrobiliśmy równy 1000km, spanie w campingu, rewelka.
Dzień 2.
pobudka 9.00, wyjazd trochę się opóźnił, dlatego zrobiliśmy tylko 600km, nawet nie dojechaliśmy do Finlandii, także nuda.
Dzień 3
pobudka 5.00, sniadanie, pakowanie i wyjazd 6.20.
Finlandia sprawiła nam zajebistą ulewę z gradobiciem, która trwała około 1 godziny. Droga nr 92 sprawiła, że na naszych gębach powstały zajebiste banany, góra dół, góra dół i tak przez 76km.
Po 15 godzinach jazdy wjechaliśmy na Nordkapp, pogoda wymarzona, małe zachmurzenie, słońce na niebie przypiekało nasze twarze, ponownie powstały banany. I tak do 3 rano, usmiechnięci i niezmęczeni zachwycaliśmy się widokami.
Dzień 4
Wstaliśmy o 11.00, śniadanie hotelowe bardzo smaczne.
Poszliśmy na wędkowanie, ale skutki były marne. Ryby nie czuły robaka i nie były nim wogóle zainteresowane. i tak do 16.00
Szybki obiad i znowu zwiedzanie Przylądka Północnego.
Teraz jest 23.10 - słońce wysoko na niebie, czyste niebo a my się wkurzamy, że nie chce nam się spać, chyba jeszcze raz ( trzeci) pojedziemy pod globus. Niech żałują Ci, co pojechali wcześniej i mieli non stop deszczową pogodę, jutro walimy na Lofoty.
__________________
Jednakowoż wybrałem prawidłowo...Afryczkę na Królową
|