Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19.05.2009, 22:45   #57
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
Domyślnie

Rano wstaję dość wcześnie. Oczywiście jak na marokańskie warunki. Wytaczam chabety z baru i zamawiam sobie kawkę. Zasiadam sobie przed knajpą i patrzę to tu to tam. Wolno sączę kawinę. Świat staje się naprawdę piękniejszy. Nie istnieje batalia z trollami o ściągnięcie z łóżek i postawienie do pionu. Kurde zaczynam lubić tych arabów. Nawet bajzel wokoło mi nie przeszkadza. Jakaś parka młokosów kombinuje coś przy XTeku Patiomkina.
IMG_8017.jpgIMG_8021.jpg
Babka pewnie mówi; kupiłbyś mi stary taki. Dzieciaki bym do szkoły woziła. Całą szóstkę na raz bym zabrała. Nie jak tym skutersem muszę na dwa razy obracać. A i do markieta na raz po zakupy na cały tydzień bym obróciła. Nie musiałbyś Abdula z furgonem ciągnąć. Po kawce przechadzam się po rynku. Niestety bilety na poranny seans w kinie Rif wszystkie wyprzedane i kawiarnia obok też zamknięta. Na szczęście sklep obok otwarty. W środku goście z kotem pospołu siedzą na stercie dywanów i piją herbatkę. Na mój widok jeden zbiera się do prezentowania co fajniejszych zabawek. Ale luzik, nie nachalnie. Wszystko oczywiście jest oryginal berberian style. Tutaj mister masz super sakwy motocyklowe. Zapakowałbyś gratów na tydzień jazdy po pustyni. Nie muszę chyba przypominać, że to berbryjski wzór. Biedniejsi berberowie którzy nie mieli własnych motorów nosili to na ręku o tak.
IMG_8026.jpgIMG_8028.jpg
Z czeluści hotelu wypełzają chłopaki i ruszamy na szlak cedrów. Na drodze wybieramy sobie gustowną polankę na spożycie śniadanka. Życie jest piękne. Podczas OT1 czyli smarowanie łańcuszka załatwiam się jak dziecko. Po ruszeniu coś mi wyje. Dłuższy czas wsłuchuję się co to może być. Może krzywo napięty łańcuch. Zatrzymuje się i wszystko się wyjaśnia. No kto naciąga łańcuch na centralce Podczas operacji luzowania naciera na mnie jakiś babol z osiołkiem. Ty, biały stoisz na mojej drodze, płać. I mimo, że widzi; zajęty jestem. Bezczelnie szturcha i wyciąga łapę. O żesz pędź mi ty smutny pacanie z tym kamieno migiem żem cię .....itd Puszczam wiąchę i to najszybciej jak mogę. Babę chyba osłupiło z lekka. Chwile słabości pożytkuje na spakowanie narzędzi i ruszam . Niedługo potem jak mi złość przechodzi widzę golfa na boku drogi i kilku gostków. Wyraźnie mnie zatrzymują. Staję i od razu przychodzi mi do głowy przestroga francuzów. Pewnie to ci wredni handlarze kifu. Goście zamiast oferty handlowej pytają się czy mogą sobie zdjęcie zrobić. Przy czym wieszają się na mnie jak winogrona. Mersi i bonwojaż. Jadę dalej. Doganiam chłopaków. Asfalt nam się znudził. Przyjmujemy starą taktykę pierwsza w prawo. Świat staje się znów piękniejszy. Klucząc różnymi drogami docieramy nad szmaragdowe jeziorko. Okolica pikna, wszędzie restauracje dla turystów.
IMG_8052.jpgIMG_8061.jpg


Dalej przemy drogą drwali po spalonym lesie. Spotykamy gospodarzy. Gadamy dłuższą chwile o wyższości swiąt bożego narodzenia.... Oczywiście nie mamy pewności, że oni mówili o tym samym.

IMG_8086.jpgIMG_8087.jpg


Walimy na górę Widoki bajkowe tylko droga się skończyła. Patiomkin po raz sto trzydziesty siódmy gubi bagaże. Wkurzony sprzedaje im solidnego kopa. Krnąbrne manele jednak się od tego nie umocowały. Olewamy magiczne ekspandory margrabiego i wiążemy to chamską taśmą do czepiania motoru do przyczepki. O dziwo to załatwia sprawę raz a dobrze.
IMG_8096.jpgIMG_8102.jpg
Zjeżdżając z góry spotykamy leśniczego i jego XRke z modyfikacjami w technologi rejli. Widząc prześwity płótna na oponie leśnika temat wyższości TKC nad anakami przestaje być istotny raz na zawsze. Wystarczy wyłożyć glinę na podjazdach gałęziami i można grzać choćby i na slickach. Ciekawie też wygląda korek do zbiornika. Zwinięta szmata wepchnięta w dziurę na podobieństwo koktajlu mołotowa. Nad jeziorem spotykamy Roberto i kamratów z Viacency.

IMG_8109.jpg
Makaroni jadą GSami 1200. Chłopaki jadą z przeciwka. Pokazują swoje mapy na których droga ta idzie do jakieś innej. Myśmy żadnego połączenia nie stwierdzili. Pytają jak droga. Mówimy, że fajna tylko ślepa. Patrząc na lśniące maszyny szkoda nam się robi. Pokazujemy zdjęcia z drogi. Gsy zawracają i jadą za nami. Zrobiła nam się prawdziwa wycieczka 6 maszyn. Dojeżdżamy do skrzyżowania. Stoi terenówka na lokalnych numerach. Gość z mapą pyta coś po niemiecku i dalej dodaje po angielsku. Patrze na jego mapę niezła. Pani z tyłu do męża: O wodospad go spytaj, może wie ;-) No jak nie jak tak, przejeżdżaliśmy. Facet trochę zdziwiony. A ja panie myślałem, że motorami to tylko niemcy jeżdżą. Lecimy każdy w swoją stronę. Każdy pewnie lekko zdziwiony spotkaniem rodaków. Szutrówka przeplatana kawałkami asfaltu albo odwrotnie. Na zakrętach żwirek z lekka wynosi na zakrętach. Jest ciekawie. Na rozstaju dróg idziemy w lewo. Makaroni zostają na głównym. No droga pólkami. Marzenie.
IMG_8133.jpgIMG_8127.jpg
Choć nie jestem w stanie pokazać jej na mapie to pojechałbym tam jeszcze raz. podziwiamy lokalne cuda architektury. Wodociago/akwedukty i barokowe mostki.

IMG_8132.jpgIMG_8139.jpg
Na jednym z zakrętów Marian w ostatniej chwili próbuje zmienić kierunek i ląduje na boku. Trochę narzeka na boląca rękę, ale jedzie. Nie ma wyjścia. Droga zaczyna się robić mniej półkowa a bardzie płaska. Pojawiają się drogowskazy.
IMG_8136.jpgIMG_8145.jpg
Sporo żwiru i kamieni. Mam wrażenie że mocy mi przybyło. Niestety okazuje się że nie przybyło tylko ubyło. I nie mocy a opony. Po przełamaniu się troszkę zaczyna być fajnie. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Żegnamy się z szutrami. Wyjeżdżamy na płaskie. Od tej pory niestety już wracamy. W większej miejscowości zatrzymujemy się na kawkę.

IMG_8148.jpgIMG_8149.jpg
Jeszcze raz spotykamy Włochów. Dalej jedziemy już główniejszymi szlakami. Przejazdy przez miejscowości są o tyle ciekawe, że życie toczy się przy ulicy.

IMG_8155.jpgIMG_8169.jpg
Zwłaszcza po zmroku odwrotnie jak u nas nabiera tempa i kolorytu. W jakieś miejscowości jedna z bazarowych knajpek nabiera w naszych oczach uroku.

IMG_8171.jpg
Postanawiamy spróbować lokalnej aldzaziry w ramach kolacji. O dziwo poraz kolejny nie doszło do starcia z bakteriami szturmowymi. Było to zdecydowanie lepsze od trawellanczy.
IMG_8175.jpg IMG_8180.jpg


Docieramy do Mykness. Masakra niema albo nie widzimy żadnych drogowskazów na Ceutę.
IMG_8184.jpg
Dziesiątki znaków pokazujących miejskie atrakcje. Żadnych Tranzytowych. Spróbowaliśmy zwiedzić prawie wszystkie dzielnice i nic. Wkurzony do granic zatrzymuje się na środku jakiegoś skrzyżowania i pytam policjanta. Ten próbuje po francusku. My w rozpaczy mówimy „Ceuta” brak odzewu. „Seuta”. Też nic. Może „Tanger”. A Tanżir –Ok palcem pokazuje żeby stać. Przełazi na druga stronę trzypasmowej ulicy. Zatrzymuje jakieś auto. Coś gada z kierowcą. Wraca pokazuje żebyśmy okrążyli plac i zawrócili. Potem jechali za tamtym samochodem. Trwa to chwilę. Auto czeka na nas tamując ruch na jednej z głównych ulic. Prowadzi nas przez pół miasta aż do rogatek. Potem wskazuje drogę i zawraca. No czad. U nas nie do pomyślenia. Jedziemy jeszcze kilka kilometrów rozglądając się za jakąś łąką na nocleg. Znajdujemy kemping.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG_8142.jpg (251.5 KB, 56 wyświetleń)
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne

Ostatnio edytowane przez felkowski : 20.05.2009 o 06:45
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem