Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.07.2015, 19:24   #96
Robert B


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Robert B jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 30 min 37 s
Domyślnie

Dodając kilka drobiazgów do szczegółowego opisu Sebastiana chciałbym wspomniec o jedzeniu suma na przydrożnym postoju. Podczas kiedy my oglądaliśmy smażącą sie rybke i dopytywaliśmy sie - schto eto ? kończyli jeśc akurat inni ludzie- jacyś lokersi. Potrawy podawane były na tzw. diwan , czyli podwyższone żelazne rozległe łóżko służące także za stół. Sprzedawca zaprosił wiec nas "do stolika" zbierając jednocześnie naczynia po poprzednikach. W tym czasie zapytał -czy chcemy cherbatki? Jako że wyraziliśmy chec, podniósł niedopitą czarke z resztą cherbaty pozostawioną przez poprzednich gości i strząsnął ją poza siebie. Oczywiście cześc fusów przylgła. Jakgdyby nigdy nic nalał cherbatke z czajnika i postawił przed nami. Ja odpuściłem.....
Sam sum był przepyszny i podany z lokalnym pieczywem przypominającym spód do pizzy przyjemnie łechtał podniebienie.NIedługo potem dowiedzieliśmy sie o typach paliw stosowanych w Uzbekistanie. 80 oktan- znane, gówniane ale da sie jechac i 60 oktan(taki standart ) poza tym 95 % pojazdów i tak jeżdzi na LPG. Jako ,że paliwo kupowaliśmy przy ulicy na butelki1,5 oraz 2l.(czasem nawet picioitrowe) pozostało ufac sprzedawcom. Po jednym z tankowań stwierdziłem iż odkrcenie gazu ponad 5-7% powoduje rumor w silniku podobny do urwanego korbowodu. Silnik w tym momencie przestawał cignąc.MEKSYK. Jazda tylko delikatnym neutralnym gazem, a i tak co chwila to sie zdarzało. Pytam chłopaków, a oni twierdzą,że mają podobnie. musieliśmy odjecha 150 km aby dolac "dobrej" 80 oktanowej benzynki.Najlżej zniosła to AFRICA. u mnie wessało gdzieś olej z silnika. Duuuużo poniżej minimum. Dolewki tylko lokalnego oleju samochodowego .Ale wyjścia nie było innego co zrobic? Okazał sie, że po takim zabiegu idealne mechanicznie varadero(kupione od Grzesia z Gorzowa z minimalnym przebiegiem) branie oleju wzieło za norme. Lałem i lałem oliwe, ale do domu coraz bliżej. Po jakimś czasie zużycie zatrzymało sie na 1,5 l. na tys.km. Wymiana uszczelniaczy spowodowała zejście do 0,8. Trzeba bedzie zdjąc obie głowice oraz miske i zmienic pierścionki.
A skoro już jestem przy mechanicznych problemach z wyjazdu to w Kirgistanie na stacji benzynowej nie odpaliłem po tankowaniu. Kontrolki martwe. Trzeba było rozpakowa motocykl,żeby dostac sie do akumulatora. Diagnoza rozkrecone od drgań klemy. Szybkie dokrecenie i po usterce.
Ponadto po mojej glebie na dnie morza (czy jeziora) Aralskiego w Kazachstanie oprócz rys na lakierze nie sposób nie wspomniec o DROBNYM fakcie że upadający motocykl zarył gmolem w mega drobnym pyle-piachu i lewa chłodnica poszła w pi......u. Ale nie pociekła. W pieknym kształcie banana jeżdzii do dziś.
Ponadto od temperatury roboczej zespawała sie śruba regulacji twardości dobicia (wersje z ABS mają ją fabrycznie) w tylnym amortyzatorze.
Były to moje jedyne straty w sprzecie. Straty osobowe 4 żebra z lewego tyłu(nadmierna ugiecie klatki piersiowej) i jedno z przodu też z lewej wbite na kamieniu na który upadłem we wspomnianej wcześniej glebie. Przy okazji "zarysowało sie płuco" o koniec żebra wiec bulgotało mi w klacie jakbym miał biegunke.
NIGDY WIĘCEJ BEZ ZBROI NA WYJAZD!!!!
Koledzy w zasadzie też nie mieli wikszych problemów z motocyklami. Seba w Alma Ata wymieniał regulator a Adamowi brzeczało w przodzie. Winne okazały sie tarcze hamulcowe, które rozeszły sie na kółkach zaprasowanych ana dwóch cześciach tarczy. Garśc trytek rozwiązała problem. Po 60 oktanach też trzeba było dolewac oliwy.
Myśle,że jak na taki wyjazd całośc problemów technicznych wypadła naprawde pozytywnie.
Nieco zabawna była też historia naszego przedostatniego noclegu-zdjecia powyżej. Zjechaliśmy z głównej drogi ok 1km. w bok wzdłuż lasku przy krawedzi pola uprawnego. Dla pewności wjechaliśmy polną drogą w las a tam skrecilismy w cos w rodzaju wjazdu-przesieki była ram polanka- taka dziwna wąska na kika metrów ale dłuuuga. Pojechaliśmy nią jeszcze z 50 m. i pewni że jesteśmy super skitrani rozbiliśmy mamioty i napoczliśmy piwo. W nocy okazało sie że rozbiliśmy sie w przesiece wzdłuż torów kolejowych a naszae namioty stały nie dalej niż 10m od szyn. Mineło nas kilka b. dłuuugich składów,które wcale wolno nie jechały. Hehehhe

Ostatnio edytowane przez Robert B : 12.07.2015 o 19:35
Robert B jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem