Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27.11.2014, 13:29   #5
Scorpi
 
Scorpi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,028
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Scorpi is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 17 min 51 s
Domyślnie

Całą noc nie mogliśmy zasnąć. Może troszkę przesadziliśmy z dystansem jak na pierwszy dzień a może byliśmy tak nabuzowani chęcią jazdy ze nie mogliśmy zasnąć. Czasem tak mam ze no wiesz.... Jeździć jeździć jeździć.... Budzi nas budzik ustawiony na szóstą rano. Jeszcze kilka drzemek i męska decyzja - wstajemy. Wychylamy łby z namiotu a tu niespodzianka.

Jesteśmy na trawniczku przy samym jeziorze. Za jeziorem piękne widoki górskie a na zboczu gór piękny dysney-owski zamek. Cisza spokój krystalicznie czysta woda, ład porządek jak to w Niemczech. Na żadnym Campingu niema takich widoków a na dodatek za free.














Zwijamy namiot. Pakujemy wszystko na Tira (tak nazwaliśmy pózniej GS-a bo naprawdę był zapakowany jak Tir a prowadził go nieco ponad 60 kilogramowy Kudłaty.



Bierzemy jakiś prowiant i robimy śniadanko i poranną kawę z pięknymi widokami w tle. W takim otoczeniu poranna kawa naprawdę smakuje inaczej.











Pakujemy się i jedziemy pooglądać zamki z bliska. Zaczyna padać deszcz. jest 8 rano. Kolejki do zamków straszne a w nich turyści z aparatami o półmetrowych obiektywach. To zdecydowanie nie to czego szukam na bałkanach. Wole zobaczyć coś co innych nie interesuje. Jestem daleki od zwiedzania miejsc gdzie przyjeżdżają miliony turystów z wielkimi obiektywami. Cykamy kilka fotek i odpuszczamy sobie zwiedzanie wnętrz zamków.











Jedziemy do pobliskiej miejscowości zrobić jakieś małe zakupy. Podczas zawracania silnik w KAcie gaśnie i motocykl nie reaguje na przycisk rozrusznika. Deszcz pada coraz mocniej. Przed oczami czarne wizje, przypominam sobie ze mam asistance. Kilka sekund i pierwsze co przychodzi mi na myśl - bezpiecznik. Otwieram schowek na zbiorniku, szukam bezpiecznika ignition, wyciągam - spalony. Wkładam zapasowy. Strzał z rozrusznika i Kuń śmiga jak nowy. Czas diagnozy i naprawy usterki jakieś 30 sekund Uwielbiam ten motór.

Robimy zakupy, wcinamy coś na ciepło w mc Donaldzie i kupujemy zapasowe bezpieczniku w sklepie z częściami samochodowymi koło Maca.

Plan na dziś to przekroczyć granice z Austrią i dotrzeć na przełęcz Grossglockner - jak to mówią mekka motocyklistów, masa cudownych winkli oraz przepięknych widoków.

Wyjeżdżamy z Niemiec. Nadal pada deszcz. Przejeżdżamy przez tunel i już jesteśmy w Austrii. Kupujemy winietki minetki na stacji paliw i Jedziemy coraz to bardziej zacieśniającymi się winklami. Jest mokro ślisko i zimno. Przypomina mi się tekst kolegi ... Pojebało was ku.wa? W sierpniu na Chorwację? 60 stopni w cieniu?!!! Rozszarpałbym chyba jak by był pod ręką... Uświadamiam sobie ze błędem było zostawienie w domu podpinek i membran z kurtki. Mokry asfalt ale co mnie zadziwiło, jest tak szorstki ze nawet na mokrym mitas e07 nie chciał zerwać przyczepności przy gwałtownym przyspieszaniu. Miałem wrażenie ze prędzej kat pójdzie na koło niż zerwie przyczepność.

Po drodze zatrzymujemy się na chwile odpoczynku i podziwiamy Austryjackie widoczki. To w końcu stąd pochodzi mój wymarzony motór.















Jedziemy dalej. Deszcz pada coraz mocniej. Zatrzymujemy sie w korku. Stoimy. Czuje ze buty się poddały a przeciwdeszczówka już nie zdaje egzaminu. Ściskamy ręce na rozgrzanych do czerwoności manetkach a z rękawic ciurkiem niczym z kranu leci ciepła woda. Rękawice tak nasiąkły ze ważyły chyba z kilogram. Woda zaczęła przedzierać się po rekach przez co kurtka zaczęła nasiąkać od rękawów do tego stopnia ze w końcu cały już byłem mokry. Po ok 30 minutach stania w korku postanawiamy puścić się za jakimś motocyklistą i omijać co się da. JA jakoś lece patrząc w lusterka jak sobie radzi kudłaty z tymi wielkimi walizami na swoim wielkim tirze. Okazuje się ze był wypadek. Omijamy miejsce zdarzenia i dalej idzie już łatwiej. Nieustannie pada.









Zatrzymujemy się na stacji na tankowanie. Zaczynam trząść się z zimna, cały przemoczony. Troszeczkę się przeraziłem kiedy zdjąłem rękawice i zobaczyłem przesiąknięte zżabiałe sine łapy w których powoli traciłem czucie.



Ogrzewam i osuszam ręce na stacji pod suszarka do rąk. Zakładam foliowe rękawiczki pod rękawice motocyklowe , biorę parę sztuk na zapas i jedziemy dalej.


Przejeżdżamy jeszcze parę kilometrów i kapitulujemy. Niema szans na poprawę pogody. Cały czas leje. Cofamy się kilka km do hoteliku który mijaliśmy. Hotelik przyjazny motocyklistom a na dodatek stało przed nim BMW wiec musi być wygodnie























To co zaoszczędziliśmy na ostatnim dzikim noclegu tutaj oddajemy z nawiązką. 80euro za pokój ze śniadaniem za dwie osoby. Nie mamy wyjścia a na kempingu i tak niema szans na wysuszenie ubrań. Jesteśmy padnięci gorzej niż poprzedniego dnia. Wieszamy szmaty na grzejniku specjalnie do tego stworzonym. Robimy obiado-kolacje , kawę, prysznic i do ciepłego wyra.



Niestety do samej przełęczy zostało nam kilkadziesiąt kilometrów. Co najlepsze jak się już rozpakowaliśmy w hotelu, przestało padać. Że ja też się nasłuchałem jak to będzie gorąco na bałkanach. Austria to piekny kraj ale niestety nie było mi dane zobaczyć go w słońcu. Jakoś nie chce tam wracać po tym co przeżyłem. Jeszcze nigdy tak nie przemokłem. 8 Godzin za kierownica w nieustającym deszczu.


Idziemy spać... Ciekawe co nas czeka jutro
Scorpi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem