20.10.2014, 20:58
|
#34
|
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Dzięki za poparcie i kibicowanie, ale nie zawsze mi się udaje coś natychmiast napisać. Może tego nie widać, ale na to potrzeba chwilkę czasu
Po dotarciu na miejsce znajduję gustowna łączkę. Układam na niej pacjenta w pozycji bocznej ustalonej i rozpoczynam badanie. Próbuję ustalić skąd to leci. No jak to zazwyczaj u nas bywa pojawia się jakiś specjalista - konsultant.
- Eeeee, panie ja bym tam nie kład. Bo się olej wyleje. –
- Już się wylał –
-A widzii, nie mówiłem!!! Paniiiiie a ile to poleci ?
- Teraz nie poleci, bo się olej wylał –
- A jak ma olej to ile leci ?
- Stówę-
- Stóóóówe ? Słaby jakiś. A ile ma koni ?
- Czterdzieści –
- Jak by miał czterdzieści to by wiency poleciał –
Ja pierdziu jak ja kocham takich konsultantów. Dręczą setkami pytań, ale i tak na wszystkie znają lepsze odpowiedzi. Po jaką cholerę pytają? A właściwie w tej sytuacji to dręczą tymi pytaniami.
Na szczęście wydaje mi się, że odnajduje miejsce skąd ta niagara nasuwa. Niestety nie mam ani pół klucza z wyjątkiem tego w stacyjce. Ale ten akurat tu nie pasuje. Zapinam na stację rozejrzeć się.
Sklepik na stacji okazuje się być całkiem nieźle zaopatrzony w produkty pierwszej pomocy. Operację czas zacząć. Po zdjęciu dekielka wygląda, iż pacjent wypróżnia się w okolicach zębatki. Łańcuch na spinkę okazuje się być bardziej przydatny w takich okolicznościach niż zakuwany. Zdaje się iż sprawcą tej hryji jest odkręcona zębatka. Wyluzowana tulejka wypuszczała się na spacerki otwierając bramy dla olejowych wędrówek. Niestety okazało się, iż stacja nie posiada odpowiedniej wielkości klucza.
Musiały wystarczyć kombinerki. Plastikowy dekielek często usuwany okazał się zbawieniem. Zawsze myślałem, że jedynie chroni przed wkręceniem się sznurówki albo mankieta bryczesów, ale nie. Dzięki niemu nie zgubiła się nakrętka. A w tej sytuacji była to kluczowa sprawa. Potem jeszcze zalać sztukę olejem i zaopatrzyć się w jego zapasik na drogę.
Maszyna hula. Chyba sobie odpuściłem wracanie na tarczy do domu czy szukanie innego assistance. Czas wracać na trasę. Docieram do ostatniego pewnego miejsca i nawijam. Dalej idzie jak trzeba. Po jakimś czasie spotykam Majka z ekipą. Właśnie wybebeszają dętkę. Ekipa liczna i wesoła. Mają wszystko co im potrzeba, łącznie z kompresorem. Nic tu po mnie. Skoro już wróciłem do gry znowu włącza mi się parcie na wynik. No to co ? To co zwykle. Dzida, dzida, dzida.
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
|
|
|