Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.06.2014, 16:09   #52
mygosia
 
mygosia's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,659
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 17 godz 49 min 11 s
Domyślnie

Kurcze - to już ostatni dzień naszej marokańskiej przygody
Przed nami dojazd do Marakeszu - jakieś 200km asfaltu, ale można zrobić offowy odcinek specjalny. Dla mnie oczywistym jest, że szkoda byłoby przepuścić ostatnią okazję, na to, aby zjechać z czarnego.

No, ale reszta ma inne preferencje
Chłopaki z DRzetek i 1190 wstają bladym świtem i około 7 ruszają w stronę Marrakeszu. Zamierzają być tam ok. południa. Hmmm…

Ja śpię dłużej, a śniadanie jemy z Kajmanem i Wieśkiem w bardziej ludzkiej porze. Potem ruszamy. Jest trochę pochmurno, nie za gorąco.
Niestety tym razem nie zobaczę burzy piaskowej - będzie trzeba tutaj wrócić

Mam nadzieję, że skoro Wiesiek poczekał aż się zbiorę, to pojedzimy razem. Ale po klikunastu kilometrach on jednak postanawia jechać asfaltem. A ja chcę jeszcze jeden, ostatni raz usłyszeć ten charakterystyczny chrzęst opon na szutrze, za którym będę tęsknić...

Więc się rozdzielamy. Jeszcze melduję się Kajmanowi, aby w razie W wiedział gdzie mnie szukać.




Skręcam w lewo…

...i jadę. Sama!

W końcu!!!!


Wprawdzie ciągle po asfalcie - na dodatek przejeżdżam przez tereny jakiejś kopalni [?]. Wszystko wokół pokryte jest czarnym śliskim pyłem, a dziwny zapach podrażnia nozdrza.
Ale gęba i tak uchachana od ucha do ucha.



Kurde. Ostatnio ktoś mi się zapytał co jest takiego fajnego w jedzie samemu. Hmmm… Lubię chyba ten luz psychiczny, poczucie niezależności, brak obciążenia. To że jestem tylko ze sobą. Lubię ten stan gotowości, w którym wszelkie przeciwności stają się przygodą
No i nie mam komu marudzić Jeśli liczę tylko na siebie, to nagle okazuje się, że mogę więcej, dalej, lepiej, dłużej.
Wtedy inaczej postrzegam świat. Chłonę go sześcioma zmysłami [jak to baba] - i nie przeszkadza mi w tym czyjeś sapanie, albo bezsensowne gadanie
Czasem nadchodzi taka magiczna chwila, gdy czuję jak każda cząsteczka mojego ciała się polaryzuje, a fale mózgowe uspokajają i przyjmują kształt regularnej sinusoidy.
Spokój. Wyciszenie.
Kondensacja i rozproszenie - wszystko i nic.

W końcu po kilkunastu klometrach, gdy powoli trace nadzieję, kończy się asfalt, a zaczyna…

Lajtowy offik



Znów sobie pyrkamy z moją dzielną DRką po przyjemnym szuterku, biegnącym po stromym zboczu w moim ulubionym kolorze Maroka. Towarzyszy mi linia energetyczna, co świadczy o tym, że do cywilizacji nie jest daleko
Trasa, zgodnie z tym co mówił Kajman, nie jest trudna Jest miło, czuję się bezpiecznie.

Zatrzymuję się na odludziu, aby zrobić kilka zdjęć.

Mam czas, to nawet autoportrecik mogę sobie strzelić




W końcu droga schodzi do doliny z oazą. Klasycznie - ludzie mieszkają na gołych skałach w prażącym słońcu - cień jest zbyt cenny, aby go marnotrawić, wykorzystuje się go pod uprawy. Trochę odwrotnie niż u nas.







Jeszcze jeden przejazd przez góry i już widzę na garminie, że zbliżam się do asfaltu.
Marokańskie szutry żegnają mnie przepieknym widokiem na kolorowe góry.







W klatce piersiowej czuję gniecenie, oddech się spłyca - będę tęsknić…

A potem…
... żar z nieba, gorąc od asfaltu, wleczące się śmierdzące autobusy, ciężarówki, ciągnące się w nieskończoność zatłoczone serpentyny, dzieciaki najpierw wyciągające ręce, a potem rzucające kamieniami, mężczyźni wchodzący pod koła w celu zaoferowania sztucznych gniazd z kryształami we wściekło jaskrawych odcieniach czerwieni i błękitu…
Wraz ze żółwio mijającymi kilometrami i minutami rośnie mój poziom frustracji… w końcu irytacja zamienia się w agresję…
Rany Julek - niecierpię tego!
Tęsknię za bezkresnymi pustkami. Marzę, aby być w środku niczego…

No ale niestety. Wszystko co dobre, szybko się kończy.
Im bliżej Marakeszu, tym lepiej się jedzie.
Znów się wpasowywuję w porywający, nieco wariacki ruch. Dokucza tylko upałâ€Ś

Gdy dojeżdżam na kemping inne motki są już ładowane na przyczepę. Idę się przywitać z Kowalami, bo okazuje się, że dzisiaj zostają tutaj na noc
Szybkie uściśnięcie dłoni, ale jak wracam, to i tak dostaję po uszach, bo się gdzieś włóczę, a tutaj przecież robota czeka :P
Szybko się przepakowywuję, Wojtek pomaga zapakować moje moto na przyczepkę [dzięki!] i po raz ostatni idę zmyć z siebie całodzienny pył, który dostaje się wszędzie, plącze włosy, wysusza skórę i powoduje zapychanie otworów nosowych

Czuję się jak nowonarodzona

Pył...




Żegnam się z chłopakami - oni jutro odlatują do kraju, a mnie czeka kilka dni w ciasnej kabinie kajmanowozu - sprytnie przedłużam sobie urlop i łagodzę przejście do szarej rzeczywistości

Teraz Kajman idzie się odświeżyć, a ja czekam na niego w restauracji. Czekam… 5 minut… 10 minut… Nosz kurde…. ile faceci siedzą w łazience?! 20 minut… Zaczynam się niepokoić, bo pamiętam, że “Kajman +prysznic+śliska posadzka” to nie jest dobra kombinacja…

W końcu wraca…. w całości… ufff… Jemy kolację.
I ruszamy w ciepły wieczór…

Taki będę miała widok przez kilka najbliższych dni


Jedziemyyy!!!


Kierownik


Po kilku godzinach zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Przez cały czas zakupów i załatwiania czynności fizjologicznych, cos z tyłu głowy ponagla mnie do powrotu do auta… A Kajman na luzaka, a to kawka, a to jeszcze kibelek - całe szczęście była kolejka, więc wychodzimy trochę szybciej, niż mogliśmy.
Od Kajmanowozu odrywa się męska sylwetka i spacerkiem podchodzi do zaparkowanego obok ciemnego fiata, wsiada i niespiesznie odjeżdża… Kajman coś wspomina o ciekawskich, a w mojej głowie znów brzęczy alarm.
Kiedy odruchowo naciskam klamkę przed zwolnieniem blokady, a mimo to drzwi stają otworem, już wiemy, że ktoś się włamał do auta…
Jakimś cudem straty niewielkie - widocznie wyszliśmy wystarczająco szybko i złodziej miał czas złapać tylko to co było na wierzchu, najbardziej widoczne - czyli leżącą na lodówce białą kosmetyczkę z zużytą szczoteczką do zebów Myślę, że również chaos optyczny [czyli potocznie “burdel”] panujący w aucie spowodował dezorientację przeciwnika
Nasza wiara w ludzi została nieco podkopana. Ale, dzięki Bogu, naszym największym problemem w tym momencie jest to, że nie mamy pasty do zębów

Opuszczamy niegościnną okolicę i ruszamy w noc.




W sumie to tyle.
potem była już tylko monotonna jazda… Trochę się martwiłam, czy się nie będę nudzić, ale okazało się, że poruszamy się na tyle delikatnie, że mój szalony błędnik bez problemu pozwala na czytanie książki Kajman okazał się całkiem dobrym towarzyszem - nie gadał za dużo [chociaż na pewno więcej, niż ja] i prawie się nie pokłóciliśmy Za oknami powoli zmieniały się krajobrazy, zmieniała się pogoda. Niemcy powitały nas chłodem i deszczem. A pierwsze co widzimy po wjeździe do Polski, to stado truchtających dzików

Podobało mi się

We wtorek o świcie parkujemy pod moim domem. Zrzucamy DRkę, jeszcze tylko szybka herbata, uścisk dłoni…

...i idę się wyspać!
Mój mózg ciągle przetwarza informacje z Maroka.
Afrykańskie krajobrazy, kamieniste ścieżki, łagodne szutry, strome zbocza górskie śnią mi się przez kilka tygodni, noc w noc.

Gdy przestają - zaczynam myśleć kiedy by tu znowu… Bo tylu rzeczy nie zrobiłam: nie pojeździłam po piachu, nie spałam na dachu, nie byłam w hammamie, nie widziałam burzy piaskowej, ani skorpiona, nie przejeżdżałam przez rzekę…
Ja chcę jeszcze i jeszcze!

I ludziska… pamiętajcie. Jak chcecie gdzieś jechać, to stawajcie na głowie i jeźdźcie! Nie zostawiajcie marzeń na później.
Bo tego później może nie być…


__________________________________________________ _________
Dziękuję Filozofowi Naczelnemu za pożyczenie Garmina!
R. za użyczenie genialnego śpiwora, za pierogi i kawę z cynamonem dla zmęczonych nocnych wędrowców I za dobre fluidy!
Wieśkowi za spokojne i cierpliwe towarzystwo.
Reszcie chłopaków, że mnie nie zjedli, chociaż mogli [i chyba chcieli]
Kajmanowi - za mało męczące towarzystwo, za muzykę i rozmowy

Ostatnio edytowane przez mygosia : 06.06.2014 o 16:13
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem