Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.01.2014, 11:09   #77
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,393
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 dzień 23 godz 46 min 30 s
Domyślnie

Dzień VII

Obudził nas ciepły lecz pochmurny dzień.Chmury zapierdzielały po niebie a nas ogarnęło straszne lenistwo.Powolnie majstrowane śniadanie i oczy zwrócone ku niebu pozwoliły dostrzec kózki,owce,stateczki oraz nieudane budowle samozwańczych konstruktorów.
W takich chwilach przychodzą do głowy głupie pomysły.Całe szczęście wino się skończyło a do sklepu było daleko.
Cześć z nas postanowiła zażyć kąpieli w morzu.Patrząc na mapę główkowałem czy wody te należą do morza jońskiegio czy może Adriatyku.Zastanawiałem się i kontemplowałem. Gdy już miałem pytać Ryszarda,nagle przypomniałem sobie ,że mylił on Sarandę z Samarkandą dlatego odpuściłem i pozostałem dalej sam w swych rozważaniach.
Na Motyla także nie można liczyć w tej kwestii bo miewał gorsze rozterki.Nad Balatonem zastanawiał się przecież, czy to już może Rumunia?

Długo nie zastanawiając się wziąłem klapki oraz ręcznik i dołączyłem do pluskających morświnów.Woda wydawała się ciepła i mniej słona niż w chorwackiej części Adriatyku.W związku z tym ,że Jaro zabrał kamerkę rozpoczęły się popisy godowe samców.

Skoki do wody ze skoczni? Tak to jest to.
Dawne chwile świetności na lokalnych basenach OSIRU wróciły w myślach jak bumerang.
Stado wyleniałych pijaków przypominało sobie jak to imponowało młodym, dopiero co rozwiniętym pączuszkom w mocno wyciętych strojach, swoimi skokami na główkę z olbrzymich wysokości.

Niestety widowni nie było a i rozbryzg wody nie przypominał tego sprzed 20 laty.Zabawa była jednak przednia a te chwile relaksu zawsze przydają się wymęczonym kończynom.


Gdy minęło południe za cel obraliśmy grecki wąwóz Vikos czyli najgłębszy kanion a świecie.(co z mijaną Tarą pomyślałem)
Z niedowierzaniem spojrzałem do internetu i okazało się ,że stosunkiem szerokości i głębokości wyprzedził słynną peruwiańską Colcę.
Czytając dalej dowiedziałem się ,że najgłębszych i największych wąwozów jest co najmniej pięć.Marketing turystyczny jest nie dla mnie dlatego zostawiam to dla bardziej zaciętych geografów.


Zanim jednak dotarliśmy na miejsce udało się nam zaliczyć: lokalny prom,przebić dętkę oraz odwiedzić greckiego rolnika.




Prom jak prom.Przewoźnik nie za bardzo reagował na nasze okrzyki
"u nas tolko wiza" dlatego skroił nas po 2 euraki jak przystało na obcych.Jego funfel dodatkowo chciał zarobić na ekskluzywnej biżuterii, która jednak nie robiła na nas większego wrażenia.
Niektórzy jak widać na zdjęciu powyżej spoglądali na handlarza w stylu: "Synu czy ty wiesz ile ten tłumik kosztował?-To jest BMW!(trzeba poprawić na tubę na narzędzia, przeta auspuf jest z drugiej mańki)


Greg wił się jak rzeka w wąwozie aby "umilić" nam trasę przejazdu.Zapędzał się w górskie dróżki i zapomniane wioski ,których drogi ułożone z kamienia powodowały nagłe ataki potu na czole podczas przejazdu.



W pewnym momencie dopadły nas potężne grzmoty dochodzące z oddali a pioruny przecinające niebo sygnalizowały nadejście deszczu.Wyładowania były dość mocne i miałem nadzieje ,że zarejestruje to moja kamera, ale nic takiego się nie stało. Chowając się przed deszczem wjechaliśmy na posesje greckiego rolnika.Gospodarstwo duże i ładnie utrzymane. Duży i Sławek jako znawcy tematu wymieniali poglądy na temat maszyn oraz sposobu założeń konstrukcyjnych stodoły.Ja i Jarek obmyślaliśmy plan jak zamocować barana na Afrykę w przypadku dobicia targu z gospodarzem.
Sławek jako fascynat życia wiejskiego obdarzony wieloma talentami niczym Wyspiański ,obiecał oprawić nam barana.
Chłopak ten pielęgnuje piękno wsi na każdej szerokości geograficznej czego dowodem są jego ukraińskie wspomnienia.Wszyscy znamy jego chęć kontaktu z ludźmi miejscowymi dlatego ten wieczór miał być dla niego.
Gospodarz jednak długo drapał się po głowie i za nic w świecie nie chciał zgodzić się na naszą cenę!
Już miałem polubić tych Greków, ale ten miał chyba żydowskie korzenie co doprowadziło do tego, że zacząłem syczeć po nosem:

-Co ci kurwa zależy i tak Angela Tobie dopłaci -dawaj tego baranka.


Zanim dotarliśmy do celu naszej podróży nasze oczy syciły się wspaniałymi widokami, które w perfidny sposób odrywały wzrok od drogi i nie pozwalały skoncentrować się na prowadzeniu motocykla.Boleśnie przekonał się o tym Żołnierz a raczej jego kolano co uwzględnię w moim w kolejnym nudnym filmie.


20131011_164453.jpg20131011_150216.jpg


Miejscówka okazała się być bardzo klimatyczna.Ryszard spojrzał na nas i rzekł:

-Chłopaki Albania się skończyła tu tanio nie będzie!


DSC00364.jpg20131011_170119.jpg





Podczas gdy reszta strzelała foty i podziwiała krajobrazy ja wraz z Ryszardem udałem się na negocjacje do właściciela tego kamienistego przybytku.


20131012_083306.jpg

Przywitała nas mała dziewczynka w wieku lat ok. 8-9 i grzecznie wysłuchała pytania o tym ,że 9 strudzonych losem motocyklistów chcę pozostać w tym miejscu na noc.Mówiła po angielsku w przeciwieństwie do jej taty po którego zdecydowała się posłać.

MrBeanRND.jpg

Tata nie był ani pluszowy ani nie był komikiem jednak miał coś wspólnego z tą fotografią



Grek cennik miał w głowie i był początkowo mało elastyczny.Zgodziliśmy się jednak na jego warunki gdyż udało się przekonać go do zaserwowania nam śniadania.

Gdy ja już zadowolony chciałem obwieścić jak to wspaniały nocleg nam załatwiłem,Rysiek zwrócił się do mnie:

-Calgon hola, hola!
-Musimy jeszcze ustalić co będzie zawierało nasze śniadanie!


Greg wyczuwając chęć do pracy właściciela zaczął ustalać menu z przerażoną 8 latką.

Dziewczę przypomniało sobie cały zakres produktów spożywczych o ,których uczyło się w szkole na lekcjach angielskiego.

Nasza tłumaczka przekazywała info co do naszych życzeń a my po minie Pana domu odczytywaliśmy czy jest to możliwe do zrealizowania.Całe zajście było bardzo wesołe co by nie powiedzieć przyjacielskie.
Nasz śmiech obudził nawet lekko zmarszczonego starszego Pana, który w kącie leniwie popijał jakiś trunek.

Na jego pytanie:
-Skąd jesteście?

odpowiedzieliśmy:
- ITAAAAALIAAA

Dlaczego?
Nie pamiętam

Po tym okrzyku Rysiek sypnął od siebie kilka słówek po włosku,które kompletnie do siebie nie pasowały,ale chyba nie miało to znaczenia.Na koniec poinformowaliśmy właściciela ,że zapłacimy po śniadaniu co miało dodatkowo zmobilizować go do wystawnego przyjęcia gości.Nie widział przeciwwskazań dlatego czule pożegnaliśmy się i opuściliśmy tawernę

W mojej głowie już rysowały się te jajeczka,sery,dżemy,wędliny,swojski chlebek oraz owoce przepite pyszną kawą z ciasteczkiem.

Najważniejsze ,że mogliśmy znosić bambetle.


__________________
Agent 0,7

Ostatnio edytowane przez calgon : 06.01.2014 o 10:36
calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem