Nazajutrz robię sobie Dzień Etno.
Kilka kilometrów od Mokrej Gory leży wioska pobudowana dla potrzeb filmu Kusturicy – Życie jest cudem - znana jako Drwengrad albo Kustendorf albo też Mecavnik ( N 43 47 44 E 19 30 26 ).
Obecnie jest tam hotel, restauracja, Spa, sale konferencyjne. Obiekt jest pomyślany jako miejsce spotkań artystów z całego świata, ponoć mieszka tam sam Kusturica, ale niestety nie wyszedł się ze mną przywitać.
P1010759.jpg
P1010765.jpg
P1010767.jpg
P1010774.jpg
P1010772.jpg
P1010771.jpg
Obrażony na Emira i cały świat jadę zwiedzić sobie skansen Sirogojno gdzie można obejrzeć jak nasi bracia Słowianie mieszkali
P1010788.jpg
P1010790.jpg
P1010780.jpg
Co jedli
P1010803.jpg
Jak gotowali
P1010783.jpg
Jak przyrządzali napoje rozweselające
P1010794.jpg
Czym zajmowali się kiedy byli trzeźwi
P1010799.jpg
P1010787.jpg
Można tam nabyć przepiękne zapewnie stroje ludowe.
Ja zakupiłem słoiczek przepysznych konfitur z leśnych poziomek.
Piękną widokowo drogą udaje się w kierunku Prijepolja
P1010814.jpg
aby zobaczyć wodospad w Sopotnicy ( N 43 18 09 E 19 44 18 ).
Jeżeli ktoś był w Norwegii to pewnie akurat ten wodospad nie zrobi na nim dużego wrażenia, na dodatek zaczęło znowu padać, więc pokontemplowałem chwilę i postanowiłem wracać, poszukać jakiegoś spania, bo nie chciało mi się rozkładać namiotu a pora była już późna.
P1010820.jpg
P1010823.jpg
P1010825.jpg
Odkryłem nową wyasfaltowaną dróżkę w kierunku głównej drogi łączącej Prijepolje z przejściem granicznym z Czarnogórą i łagodnymi zakosami zjechałem w kierunku wąskiego mostka na Bystrzycy.
Mostek ów stalowy, o szerokości wystarczającej na jeden osobowy samochód, wyłożony był ułożonymi poprzecznie deseczkami, na które po bokach nabite były deseczki podłużnie, akurat pod koła samochodu.
Ja bardzo rozsądnie pojechałem środkiem ale będąc już w połowie przeprawy pomyślałem sobie tak: a co się stanie jak taka deseczka pęknie i zablokuje mi przednie koło? Jak nic wypadnę przez kierownicę i się zabiję.
I pomyślałem jeszcze o tym co zrobiłby Bajrasz na moim miejscu. Bajrasz na pewno wjechałby na deseczki podłużne, prawda?
Tak więc manewr nie został jeszcze do końca wykonany a już własnym ryjem, łapami, razem z całym motocyklem i bagażem mogłem sprawdzić jak omszałe, a przez to śliskie były deseczki na mostku opisanym. Całe szczęście, że barierki były stalowe, bo jak nic wpadłbym do rzeki.
Będąc jeszcze w ślizgu, kątem oka wyobraźni spostrzegłem Bajrasza, który wyciągnął zza pazuchy tabliczkę z liczbą 9,8 oceniającą wrażenia artystyczne.
Powolutku wstałem i z niejakim zdziwieniem skonstatowałem, że mój stan pozwala na kontynuowanie podróży. Był tylko jeden problem. Zaprzęg należało ustawić do pionu.
A Bajrasz sobie stał, jakby urodził się tu, w Zlatiborze i z kpiącym uśmiechem zdawał się mówić – co, nie podniesiesz? TY NIE PODNIESIESZ ?!!!
Spróbowałem. Powiadam Wam, że gruchot nadwerężonego kręgosłupa nie jest muzyką dla uszu. W oczach pojawiły mi się gwiazdki, ale na szczęście Bajrasz zniknął, bo niechybnie dostałby w ryj.
Z pomocą miłego Serba, który właśnie sikał w krzakach opuściłem feralny mostek i po chwili zainstalowałem się w pierwszym, lepszym motelu za Prijepoljem.
Nie byłem w nastroju do robienia zdjęć tej akcji ale po powrocie do domu zrobiłem sobie zdjęcie rentgenowskie i jego opis nie wprawił w zachwyt miłej pani ortopedki.