Dokonawszy poranych ablucyji oraz uisciwszy myto za nocleg, wybylismy na Srbiję.
Podróż przez nizinę węgierską ma to do siebie, że jest beznadziejnie nudna. Podróż przez nizinę węgierską przy + 30st. C ma to do siebie, że jest beznadziejnie nudna i usypia. Skutkuje to tym, że po komendzie
"za 10km lekko w lewo" oboje prawie przestrzeliwujemy to
"lekko w lewo" choć miało nie wiecej niz 15stopni
To nas budzi na chwile, wymieniamy gorącą wodę z camel tanków na zimną - która po chwili jest równie gorąca (co podważa sens cale operacji) i w gęstym od upalu powietrzu przepychamy sie dalej.
Jedynie dieta skladajaca sie z lodów, zimnej mineralnej gazowanej + zimnych energy drinków trzyma nas w pionie...
Jednakże nie pada, co po ostatnich czterech latach wakacji w deszczu jest niejaką odmianą...
Granica Srbska jakaś taka..... nijaka. Sam nie wiem czego się spodziewałem....może bombardowań NATO? Albo innych rozbójników ; )
Kupiwszy mapę drogowa Srbii, z niejakim dziwieniem konstatujemy, iż wskazuje ona głównie Belgrad, którego i tak nie zahaczymy. Ale mapa jest i tej wersji sie bedziemy trzymać.
Przelatujemy przez Nowy Sad, w którym poza pysznym objadem (starczyl też na sniadanie i do kanapek) obczajam mase pięknych kobiet (wymówki ze strony Cleo za tą obczajkę w pewnym stopniu trwaja do dzis)...
Z poczuciem winy spowodowanym wjazdem na ewidentnym zakazie ruchu podróżujemy przez Narodowy Park Fruska Góra w którym w przytulnym zagajniku stajemy na nocleg.
Poranna ablucyja - jesli ktos nie wie - wyglada tak:
__________________
Każdy dobry uczynek zostanie ukarany.
Przykładnie.
------------------------------------------------------------------
chroń mnie Boże przed przyjaciółmi,
z wrogami poradzę sobie sam...
------------------------------------------------------
Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca,
Moja wreszcie groza ducha,
Gdy Kostucha rwie do tańca!