Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.10.2012, 22:38   #9
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 21 godz 38 min 34 s
Domyślnie

Dzień 3
Deva (Rumunia) > Trasa Transfagorska > Pitesti > Ruse (Bułgaria)

Poranek zastaje nas na owczej łące, baranki złowrogo pobrzękują dzwonkami pośmiardując przy śniadaniu. Wyrywamy ok 9.00 na trasę, mocno zatłoczoną bo to już poniedziałek. Przebijamy się między TIRami aż do Sibiu. Pocieszające jest to, że obok starej trasy nr 7, budują drogę szybkiego ruchu (chyba A1). Za rok-dwa przejazd będzie cud-miód. Sibiu mijamy obwodnicą i niebawem zjeżdzamy do miejscowości Cartisoara, gdzie zaczyna się Transfagorska. W miasteczku jest kilka sklepów, bar, sporo prywatnych kwater. Obżeramy się melonem i winogronami kupionymi na straganie - takie niby drugie śniadanie.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Potem wiadomo co: Transfagorska. Ponieważ 99% z was tam było, to daruje sobie achy i ochy. Kto nie był - niech pojedzie, bo to ładna choć dosyć krótka ścieżka (ok 100 km). Zaczyna się delikatnie, ale droga szybko łapie wysokość. To coś jak wjazd motocyklem na halę Gąsienicową - zaczyna się w lasach, kończy na gołych alpejskich skałach. Nad głowami śmiga kolejka linowa, widać też sporo motocykli. Spory ruch, ostre winkle, widoki. Stajemy co kilkaset metrów złapać jakiś cyfrowy widoczek na pamiątkę.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Przed szczytem trasa chowa się w tunelu, który zamykany jest na zimę wielkimi stalowymi wrotami. Wygląda to trochę dziwnie, ale pewnie jest skuteczne. Po drugiej stronie widoki znowu odbierają dech, no ale ile do cholery można wzdychać. Czas się uodpornić na piękno i zacząć jechać, bo tempo mamy ślimacze. Wśród drzew zaczyna przebijać się jakaś woda. Mamy ochotę na małą kąpiel bo pośmiardujemy sami jak barany. Niestety od tej strony nie ma śladu zjazdu nad jezioro. Docieramy do megalitycznej tamy na końcu jeziora, tu też nie ma jak wskoczyć do wody - taki potencjał się marnuje

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po zjechaniu z trasy, w miasteczku Curtea de Arges zatrzymujemy się w przydrożnym barze. Zamawiamy w języku migowym obiad. Pojęcia nie mamy co, ale wygląda i smakuje świetnie.

Od moto gruzja 2012



Aż do Pitesti droga nie pozwala się rozpędzić, spory ruch, wioski, kurz, psy i inne zwierzaki plączą się po drodze. Bocznymi drogami docieramy do Giurgiu, właściwie na oparach, oparów rezerwy. Tankujemy prawie z meniskiem wypukłym. Nawigacja nas olała, kluczymy po mieście w poszukiwaniu granicy. Miasteczko brzydkie jak moje odbicie w lustrze po nocy sylwestrowej. Nie po raz pierwszy mam wrażenie, że przygraniczne miasteczka mają jakiś kompleks sąsiadów. Zamiast wyraźnie oznakować drogę do granicy, udają że obok nic nie ma. Czy to Polska, Słowacja, Turcja czy Bułgaria - wszyscy bawią się w tą głupią grę.

Docieramy na granicę, wymieniamy trochę Euro na Leje by mieć za co kupić szklaną kolację. Powoli słońce gaśnie, szybko przekraczamy kontrolę. Na granicy mijamy rodzinkę turystów na rowerach. Współczuję im bardzo, bo graniczny most zawalony jest TIRami. Smród spalin, śmieci i cywilne auta, które próbują taranować z przeciwka. To nie jest przyjazny świat dla dwukołowców. Po bułgarskiej stronie, w mieście Ruse (całkiem spore), szybki wieczorne zakupy w markecie i wyrywamy w kierunku na Varnę. Poszukiwania noclegu nie trwają długo. Tym razem gości nas stary sad. Grunt że sucho i nie ma komarów. Wydeptujemy w wysokiej trawie miejscówkę pod namiot, kolacja pod gwiazdami, butelka wina do snu. Czy trzeba czegoś więcej ?

Przebieg: 503 km

cdn.



Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem