Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.10.2012, 22:26   #6
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 21 godz 38 min 34 s
Domyślnie

Dzień 1
Warszawa > Słowacja > Węgry (Tokaj)

Poprzedni wieczór spędzamy jak ksiądz przed wyświęceniem na biskupa - zero pijackich libacji i śpiewów w środku nocy. Pracowicie wstukujemy waypointy do garmina, to będzie nasza biblia przez kolejne 3 tygodnie. Chwilę walczymy z konwersją współrzędnych z układu Google maps na format zrozumiany przez nawigację, bez tego połowa trasy wiodła by dnem morskim albo środkiem niczego.

Rano pobudka o 5.45, prysznic, papu, dopakowanie gratów i sprawdzenie czy jakiś magiczny przedmiot nie został zapomniany. Startujemy dopiero koło 8.00 gdy zaczyna robić się coraz cieplej. Tradycyjnie żegna nas tylko młodsza córka, ta starsza ma gimnazjalną śpiączkę weekendową - za cholerę nie umie wstać przed 9.00 w wolny dzień

Od moto gruzja 2012



Lecimy przez Radom, Kielce na Kraków, tankujemy gdzieś po drodze. Pierwszy postój po 220 km bo dupsko domaga się chwili wietrzenia. Mamy piękną pogodę, pierzaste chmurki, słońce - na ustach uśmiechy jak na reklamie podpasek Always. Po 13.00 jesteśmy za Krakowem i rozglądamy się za czymś do jedzenia i tankowania. Za Bochnią tankujemy i jemy szybki lunch. Średnie spalanie wychodzi jak na razie w okolicach 5 l/100 przy prędkości 100-120 km. Patrzymy na te nasze czyste Afryczki wciągając kawę na deser, no piękne są że ho ho

Trwa akurat akcja "Polska w budowie" czyli przebudowa sporego odcinka drogi, katamarany tkwią w 10 km korku. Mijamy je halsując pod prąd albo poboczem - za sobą zostawiamy zazdrość i wkurw katamaraniarzy. Ja wiem, życie nie jest ani lekkie ani sprawiedliwe.

Od moto gruzja 2012


W okolicach Barwinka zaczyna robić się naprawdę ładnie, przed granicą robimy kolejne krótkie tankowanie i ok 17.00 jesteśmy na Słowacji. Do Tokaju zostało ok 120 km ale droga nie pozwala na szaleństwo. Dopiero o 19.00 mijamy granicę z Węgrami i wpadamy do świątyni konsumpcji - kupujemy w Tesco coś szklanego na kolację. Po 20.00, już po ciemku docieramy do Tokaju, pakujemy się na kemp oddalony nieco od głównej drogi. W sumie nie wiem co lepsze - TIRy czy Węgierscy pijani nastolatkowie.

Od moto gruzja 2012


Stawiamy namiot, prysznic, kolacja - na deser wyciągamy wino i ser. Leżymy pod drzewem w ciepły wieczór, gadamy o wszystkim i niczym, nic nas nie gryzie - no pięknie jest. Jeszcze nie do końca dociera do nas, że to co planowaliśmy od miesięcy właśnie się dzieje. Tak już jest, że potrzebujemy kilku dni by wyjść z codziennej rzeczywistości, wyhamować, zmienić tor, zmienić perspektywę - zacząć żyć wyprawowym życiem.

Przebieg dnia: 777 km - serio, trzy siódemki - to chyba na szczęście

cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem