Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25.01.2012, 23:59   #34
luki.gd
 
luki.gd's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
luki.gd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
Domyślnie komentarz z czoła... Dzień 8 (Ałuszta, Sudak, Teodozja, Arabacka Strilka)



A na czele, (nie)inaczej...

Może nie wstaliśmy najwcześniej, ale co tam.. należało się nieco zwolnić... mimo tego całego syfu dookoła, czyli hotelu jak z (innej)bajki, syczącej rury, wiszącej nad głową skarpy, problemów ze sprzętem - były też ciekawe akcenty...

Okazało się, że na skarpie, nad naszymi głowami, kwitnie życie obozowe, dziesiątki namiotów wciśniętych między drzewami - z jednego takiego przyszedł do nas gość, w słusznym wieku (60+?), Rosjanin - też motocyklista, kiedyś, opowiadał jak to jechał tu lata świetlne temu, na sprzęcie z innej epoki, oglądał nasze sprzęty, nie śpiesząc się rozmawialiśmy...

Ogólnie było to chyba drugie w kolejności miejsce z do spania z kategorii tych słabych...

W drodze do Sudaku zatrzymywaliśmy się jeszcze często, a to cerkiew-latarnia, a to widoki gór, winnic ogrodzonych płotem z drutem kolczastym i ochroną czujną jak ważka, mijaliśmy dziesiątki o wiele ciekawszych miejsc do spania.. no ale z dala od wody


Sudak
i tak właśnie dotarliśmy do Sudaku - miasta cepelii. Zwiedziliśmy twierdzę - zdjęcie z koniem, zdjęcie z murem, zdjęcie z murzynem (?!) - a proszę...
A co robili tam nasi czarni koledzy? Jak widać pilnowali drzewa... możliwe, że potrząsali gałęziami w oczekiwaniu na kokosy... kokosy miały być chyba z fotek... do robienia fotek zachęcali oralnie, krzycząc: HAKUNA MATATA oraz... już nie pamiętam... ale w odpowiedzi można było krzyknąć MAKUMBA SKA! - nie sądzę jednak, żeby złapali kontekst... więc odpuściliśmy

Gdy już zobaczyliśmy co chcieliśmy udaliśmy się w dalszą drogę, w kierunku Teodozji, mijając Koktewiel z ogromnymi winnicami, wielką fabryką koniaku, wzgórzami, czymś co wyglądało jak pomnik szybowca na wielkiej górze i lokalnym bajkerem na chińskiej maszynie od którego dostaliśmy w prezencie poglądową mapę turystyczna Krymu . Niestety był jakiś małomówny... to nie pogadaliśmy za wiele...

Czasu i chęci na podziwianie okolic jakoś nie było, zwłaszcza, że wcześniej jadąc wzdłuż plaży mijaliśmy syfiaste zabudowania i jeszcze bardziej syfiaste plaże, na których stały dziesiątki samochodów - widok ponury, może dlatego także, że było dosyć pochmurno...

Teodozja
Dotarliśmy do Teodozji. Szybkim krokiem udaliśmy się w kierunku wody. Przeszliśmy deptakiem, którego środkiem jechał pociąg (?!), nabywając po drodze 2 litry, jak się później okazało - rewelacyjnego wina krymskiego!
Wróciliśmy do naszych sprzętów, dopakowaliśmy zakupione dobra i ponieważ dzień się miał ku końcowi ruszyliśmy na podbój Mierzei Arbackiej...

Arbatska Striełka
Goniliśmy resztki dnia, ale w końcu dotarliśmy. Zjazd z asfaltu na nawierzchnię szutrową, a w zasadzie kamienisto-wapienną. Dookoła pustka i dzicz. Po lewej Siwasz (Zgniłe Morze? ble! ) po prawej Morze Azowskie. Miejsca do spania do wyboru, gdzie się komu podoba. Pusto... Ale widać, że bywa pełno, śmietnisko totalne... taka przypadłość lokalna.. a w zasadzie krajowa, po co wozić skoro można pieprznąć na glebę... myśmy wozili - nam nie to jakoś nie przeszkadzało...
Po odnalezieniu odpowiedniego miejsca na nocleg - tradycyjne zajęcia - czyli rozbijanie namiotu i kąpiel w morzu - zrobiło się ciemno - no i odkryliśmy ten świecący kryl! Szok! Zabawa była przednia!
Ale jeszcze lepsza zabawa była jak już zjedliśmy kolację, a ciemno było totalnie i nagle doszedłem do wniosku, że ktoś idzie do nas... a w zasadzie się skrada.. Skradał się i szedł.. tak na zmianę Zaczęliśmy się obawiać o zapas naszego wina - a wiadomo - do sklepu daleko! Aż po jakimś czasie, pewnie już pod koniec pierwszej buteleczki, doszliśmy do wniosku, że to jednak drzewo w oddali kołysze się na wietrze .

I tak minął nam dzień, obserwowaliśmy pędzące przez Arbacką pojazdy, gapiliśmy się w czarną otchłań nieba i sączyliśmy krymskie wino, które w tamtym czasie i w tamtym miejscu smakowało najlepiej...
To był dobry dzień... ale następny miał być jeszcze lepszy!!!

--
luki
luki.gd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem