01.07.2011, 22:48
|
#50
|
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 18 min 10 s
|
Kolejny dzień zapowiadał się słonecznie i powoli zwlekaliśmy się z łóżek. Obfita kolacja jeszcze telepała się w brzuchu dlatego poranna kawa dobrze wszystkim zrobiła poprawiając pracę jelit.:-)
Odnośnie jedzenia umówiliśmy się, że weźmiemy tzw. weki.
Słysząc te słowa przed naszym wyjazdem musiałem ostro się natrudzić aby odtworzyć w pamięci co to jest.
Kiedy wreszcie zrozumiałem o co chodzi przeprowadziłem casting w rodzinie na chętną do zrobienia owych słoików.
Jak się okazało to świetny sposób na ciepłą strawę w Skandynawii gdyż mój budżet mógłby nie przeżyć takiej kolacji w Finlandii czy Norwegii.
Hajs jak zawsze nie gra roli, ale po co wydawać te ciężko zarabiane miliony w tak nieprzemyślany sposób.
Dorzucając do tak zawekowanego mięsa ryż czy kasze oraz warzywka w puszkach zakupione w Rosji otrzymaliśmy niedrogie, ale jakże poprawiające samopoczucie posiłki.
Celowo wspomniałem o tych wekach gdyż podczas poranka Deptul próbował telefonicznie rezerwować prom powrotny zgodnie z naszymi ustaleniami a Ja z Ryśkiem kołowaliśmy niczym sępy nad umierającym spoglądając w jego kufry.
Patrzyliśmy co może nam się przydać w dalszej podróży.
Na pierwszy ogień poszły weki Deptula jak się poźniej okazało zrobił je sam i były NAJLEPSZE!
Ja jeszcze uzupełniłem mój worek o jakieś drobiazgi z Deptulowych pakunków a Rysiek począł sprawdzać czy Bmw jeszcze trzyma się kupy.
W końcu nadszedł czas pożegnania.
Były łzy klepanie po plecach życzenia szerokiej drogi itp.
Nasz kolega spokojnie odjechał a my po podziale łupów nie mieliśmy jak się zapakować.
Ryszard zakomunikował
-Teraz Calgonie wypier...... my wszystko z Twoich kufrów oraz worka bo czas na lekcje pakowania.
Cóż tam się nie znajdowało?. Za każdym razem gdy wyrzucałem coś na podłogę Ryszard wpadał w coraz większe osłupienie.
W pewnym momencie Rysiek zapytał
-Jeśli wyciągniesz drugi kask stawiam flaszkę w Norwegii co nie jest łatwe do zdobycia.
-Do takiej ekstrawagancji się nie posunąłem kolego-odparłem
Gdy już wszystko - zaznaczam wszystko- zmieściło się i oplotłem czamadany gumami i pająkami ustaliliśmy, że bez napinki ruszamy na północ.
Ile przejedziemy tyle przejedziemy. W moim odczuciu Finlandia była niemalże pusta i tylko domki co jakiś czas między jeziorami przypominały, że ktoś tu mieszka.
Gładki asfalt i fajnie wyprofilowane zakręty dawały bardzo dużą przyjemność z jazdy. Piękna pogoda i czyste powietrze do tego stopnia poprawiły mi nastrój,że podniosłem szczękę w moim kasku i z radością rozglądałem się nie zawsze patrząc przed siebie.
Z Puumali kierowaliśmy sie na Joensuu zahaczając o miasto w którym mieścił się jakiś miejscowy dealer Rukki:-)))).
Niestety było jakieś święto narodowe i nie pomacaliśmy niczego.
Sklep jak na takie odludzie był pokaźny a na zewnątrz stały nawet wielkie łodzie i motorówki.
Gdy już znudziły nam się asfalty, które momentami były tak fajnie wyprofilowane jak sinusoida co powodowało przy szybkim najechaniu i zjeździe efekt windy czy samolotu uderzyliśmy na szutry.
DSC06246.jpg
DSC06251.jpg
DSC06253.jpg
O odpowiedniej godzinie zaczęliśmy szukać noclegu.
Przejechałem 500 km z czego prawie połowę szutrami i nie byłem zmęczony.
Krajobraz powoli budził we mnie odkrywcę:-)
Nocleg wypadł w miejscowości Lentiira i była to tak wypasiona Hyta, że bałem się zapytać ile to będzie kosztowało.
Greg wzniósł się na wyżyny i ściemniał gościa na wszelkie możliwe sposoby.
Utargował 6 osoby domek zbijając cenę o 40% a na końcu z uściskiem dłoni przekazał z uśmiechem jeszcze mniej.
Fin podziękował z uśmiechem i przekazał klucze.
DSC06243.jpg
DSC06206.jpg
Gdy wszedłem do środka wiedziałem że będzie to długa noc i szybko nie pójdę spać.
Greg zabrał się za tworzenie nastroju a ja sprawdzałem co by tu zjeść
Piękny dzień jazdy na motocyklu trzeba było oblać
|
|
|