Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.06.2011, 13:24   #23
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,393
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 dzień 23 godz 46 min 30 s
Domyślnie

Podjeżdżamy na najbliższą stację i pierwsza rzecz ,która mnie zdziwiła to, że najpierw trzeba płacić a później tankować. Myślę pewnie jacyś cwaniacy w przeszłości tankowali i uciekali no ale niech im będzie.
Trochę trzeba się pogimnastykować przy liczeniu. Gorzej jest już z karta płatniczą bo musiałem dokladnie wiedziec za ile chcę nalać. Paliwo po 2,50 zł- tak to ja mogę podróżować.

Czas na dotarcie do Moskwy jakoś się dramatycznie skurczył, ale pogoda jest ok i nastroje się poprawiły. Zainstalowałem mojego GPS z wodoodpornym etui za parę groszy przed którym co niektórzy mnie przestrzegali i w drogę.

Padło hasło że będzie skrót, który pozwoli nam trochę czasu zaoszczędzić. Rysiek wprowadził współrzędne co jakoś chyba Deptulowi średnio się podobało, ale biorąc pod uwagę jego papierowa mapę wyskalowana tak, że ten skrót wyglądał na polna ścieżkę nie do końca przejezdną to zrozumiałem aluzje.

Okazało się że był to piękny trzypasmowy szuterek, po prostu cud miód, zero ruchu stan nawierzchni naprawdę fajny.

Jakoś dobiliśmy do osławionej drogi M9. W skrócie pisząc dla mnie ten odcinek to jakieś 600 km asfaltu na którym nieczęsto bywały zakręty, ale powoli zmieniał się krajobraz oraz atakowały komary na stacjach benzynowych.







Mniej wiecej w połowie drogi miało miejsce zdarzenie w którym brał udział mój TomTom ,Ryśkowe Bmw oraz cieżarówka Ził.

Jedziemy z umówioną predkościa jakies 120 km/h a tu nagle mój GPS zawieszony na kablu ładowarki powiewa na wietrze. Natychmiast zaczałem go ratowac, ale nieubłaganie poleciał w kierunku Grega a w lusterku zobaczyłem cos na kształt testu łosia połaczonego z manewrem statku star wars mijającego asteroide.

Myśle kurwa mać mój GPS, ale pózniej gdy za nim pobiegłem pomyślałem ze Rychu mógł dostac w czaszkę i byłoby gorzej. GPS przeżył gorzej z karta, która wypadła i przejechała po niej ciężarówka.
Podchodzę do chłopaków trzymając Gps-a i przeklinając kartę oraz mocowanie , no trudno.

-Rychu zyjesz?

-Ja tak ale moja szyba akcesoryjna została lekko porysowana

Po krótkim zastanowieniu odpowiedziałem

-Ryszardzie przecież mówiłeś że blizny zdobią wojownika?

Pośmialiśmy się i ruszyliśmy dalej.

Mniej więcej ok 23 zbliżalismy się do Moskwy. Po drodze złapała nas krótka ale solidna ulewa na szczęście było ciepło i nie można było narzekać. Im bliżej stolicy tym więcej samochodów.
Droga przerodziła się w 6 pasmowa autostradę z której Rosjanie robili 8 pasów.

Nie włączając kierunków tasując się dośc mocno wszyscy płynęli do przodu. My z Deptulem mielsmy kufry boczne także bacznie obserwowaliśmy co dzieje się w około i każdy manewr sygnalizowany był kierunkowskazem.

Bylismy trochę olewani przez resztę użytkowników.
Żaden z nas nie chciał tak szybko zakończyć wycieczki.

Zatrzymalismy się na stacji a Rysiek skandował.

-Trzeba kupić wódke i chleb

Wybór alkoholu był duży ale niestety po 21 wódki w Moskwie kupić nie można!

Świat się zmienia pomyślałem i wzięliśmy browary.

Gdy juz prawie bylismy na miejscu wyrosło przed nami cos przypominające pałac kultury pomieszany z hotelem.
Gadam do siebie:

-Ten Rysiek to ma fantazje bedąc przekonany, że to nasz nocleg



Właściwe miejsce było jednak po drugiej stronie ulicy.
Około północy stanęliśmy dumnie przed naszym Hotelem.






Gdy zaczęliśmy się rozładowywać podszedł do nas portier i zapytał

-Potrzebujecie ochrony?

Super jeszcze dobrze nie wlazłem do pokoju a już się zaczyna.

Miał na myśli motocykle także za 10 zł od sztuki wszystkie kamery z hotelu skierowane były na nasze maszyny.

Hotel Sokol bo tak się nazywał nie był Sheratonem ale bardzo niska cena 90 zł od sztuki jak na moskiewskie warunki cieszyła nas.

Nawet nie przeszkadzała przechadzka 100 metrowym korytarzem pod prysznic na, którym władzę niepodzielną dzierżyła Pani etażowa!

Cóż to jest za funkcja! nic nie obejdzie się bez jej pozwolenia!

Wydaje klucze pod prysznic ,papirus itd.

Pijąc browarki upichcilismy jeszcze cos na parapecie okna a Deptul rozpakowywał batoniki, ktore mimo tego ze były oryginalnie zapakowane przesiakły zapachem jego kuchenki.

Ten dzień był ciężki bo w sumie 850 km poczułem w plecach i nogach.
Jeszcze tylko wnieść na górę moje czamadany jak okresliła je Pani etażowa.
Miałem dosyć tym bardziej że chłopaki byli jakos sensowniej popakowani.

Adrenalina i chęć poznania nowego zabijała we mnie skutecznie to ze nie padłem jak trup na łóżko a perspektywa jutrzejszego dnia bez jazdy wydawała sie przyjemna.


Nazajutrz czekala na nas Moskwa!
calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem