Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03.11.2010, 23:13   #34
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 34 min 29 s
Domyślnie

O drugim dniu nie ma co pisać. Rano załataliśmy gumę w TTR (znaczy Franz to zrobił) i pogoniliśmy za Germańskim Najeźdźcą, który meldował z okolic Meknes że u niego fajnie. Musieliśmy tego dnia trochę go podgonić. Goniliśmy po dobrych marokańskich asfaltach. Chwilę się wahałem, ale zdecydowałem się unikać autostrady.





Wjechaliśmy w góry i jak to w górach trochę się ochłodziło. Grzecznie włożyłem, kalesony, long shirta, podpinkę. Zaczęło padać i zrobiło się +4 stopnie. Kiepsko jak na Afrykę.
Porozdzielaliśmy się, uznałem że każdy ma prawo jechać swoim tempem. Warunek, że dwaj ostatni muszą się widziec non stop. Reszta ekipy widziała się ze sobą co pół godziny. Podobnie jeżdżę w Azji. Daje to pewną swobodę i gwarantuje że nie wszyscy mają takie same zdjęcia z wyjazdu. Oczywiście na rozjazdach się czeka. Wszystko szło dobrze, ale zrobiło się ciemno, zdecydowałem że nie dociągniemy do Midelt i zaparkujemy trochę wcześniej. Załatwiłem hotel i ze Zbychem i Franzem czekaliśmy na rogatkach na resztę. Przyjechali wkurzeni trochę - Marek wpadł na psa i zaliczył kilkudziesięciometrowy szlif na górskiej drodze. Nic nie jechało i wszystko się dobrze skończyło. KTM rozdziewiczony, ale bez konsekwencji dla powodzenia dalszej wyprawy. Marek poobijany, ale kości całe. W hoteliku imprezowała do rana grupa dość młodych Polek. Wstyd się przyznać, ale bez nas... Kończyliśmy nasze Granty w samotności. Czasospowalniacze zakrzywiły czasoprzestrzeń i noc skończyła się dość nagle.
Poranne słońce rzuciło nas na motorki. Cel: Merzouga. Droga jest piękna, ale nie zatrzymywałem się na foty. Wiedziałem, że dalej będzie ładniej i tu tylko stracę czas.



Trochę mnie niepokoiły białe szczyty Atlasu: to świeży śnieg. A tak bardzo chciałem pohasać po górach...
Było cieplej i cieplej: kalesony schowałem głęboko w torbie. Obok podpinki i zimowych rękawic.













Przelecieliśmy ładnym wąwozem przez Tunel Legionistów, który tylko nazwę ma ładną i zatrzymaliśmy się na popas w Errachidii. Stamtąd już tylko skok do Erfoudu.








Coraz cieplej...


Ten las po prawej to palmy

To ostatnia stacja z paliwem przed Merzougą, już takie bardzo południowe klimaty. Nie czuć już tej arabskości. Ludzie chodzą wolniej, palmy rosną szybciej, mieszkańcy napędzani czasospowalniaczami ledwie podnoszą głowy by przyjrzeć się naszej kawalkadzie. Na stacji znajduje się trzech gości co to mają brata, wujka albo ojca, który właśnie w Merzoudze ma hotel, kazbę czy coś tam do przenocowania. No i jak w dym mamy tam jechać oczywiście. Oczywiście pojedziemy.
Puszek namawia na drogę przez pustynie choć do Merzougi można dojechac asfaltem. Znam tę drogę, pięć lat temu zafundowaliśmy sobie tu nocne szkolenie w pustynnej jeździe. Żeby było skuteczniejsze to z pasażerami. Po 15 kilometrach kończy się asfalt i zaczyna pustynia. Dojechaliśmy do przygody!
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 05.11.2010 o 09:11
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem