Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   OffRoad po Maroko - okiem Blond Świeżynki :) (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=20894)

mygosia 25.04.2014 23:45

OffRoad po Maroko - okiem Blond Świeżynki :)
 
*)
blond - to nie kolor włosów, to stan umysłu!


:)

Maroko.
Myślałam, że kiedyś, może, jakoś...

Nadszedł kryzys egzystencjalny...
Jedna ciężka, bezsenna noc zmieniła wszystko.

Dzięki Wilczycy dowiedziałam się o wycieczce.

Dzięki AdzeWu, która kopnęła mnie w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce, zabukowałam bilet na samolot.

Już nie było odwrotu...

Pozostały wątpliwości:
- czy w mojej sytuacji powinnam?
- czy mogę?
- czy ja, wilk samotnik, dogadam się z uczestnikami?
- jak wytrzymam tyle czasu w takim tłumie [6 osób!]
- jak sobie poradzę jako blondynka wśród starych wyg?
- jak sobie poradze jako kobieta na DRce wśród facetów na lekkich moto?
- jak sobie poradzę na moim moto, na którym przejechałam 20km [sic!]?
- jak sobie poradzę w terenie, przecież ja nie umiem jeździć?
- czy jako zjadacz minimalnej ilości mięsa nie umrę tam z głodu?
- czy zdążę ogarnąć DRkę? Przecież jej silnik cieknie!
- czy wytrzymam z jedną osobą 3 dni w zamknięciu? a jeśli będzie dużo gadał? Czy stopery okażą się skuteczne? A jeśli będzie słuchał debilnej muzyki? A jeśli będzie palił w aucie?
- czy będzie zimno, czy gorąco?
- czy będa komary?
- Nifuroksazyd 100, czy 200?
- jaką sukienkę?

No i najważniejsza wątpliwość:

jakie opony do Afryki?

Wybór był między starymi kostkami, a nowymi Scoutami.
Wydawało mi się, że Motozy przeciez nie są takie złe.
Aż zrobiłam zdjęcie...
Wyglądały jakby gorzej, niż w rzeczywstości ;)

https://lh6.googleusercontent.com/-Y...3+15.08.46.jpg



Kupiłam Savy, wymieniłam, nakręciłam jeszcze 100km.

Poklepałam ją w zadek.

I DRka odjechała na zachód...

A po 4 dniach podążyłam za nią....

RAVkopytko 27.04.2014 08:42

:lukacz:
Mygosia ,czekamy na dalszą część opowieści

mygosia 27.04.2014 21:16

Jutro!

wilczyca 28.04.2014 14:53

Jutro jest dzisiaj, prosimy o futro.

mygosia 28.04.2014 14:55

Będę z pracy jakoś kole 19 ;)

madafakinges 28.04.2014 21:26

19 już była a dalszej części ni ma...:confused:

nadol 28.04.2014 21:43

mygosia, jedziesz nie śpisz... czekamy!

Ludwik Perney 28.04.2014 22:30

trzeba było wyprosić gości, Mygosia, bo my tu ciekawi jesteśmy wrażeń :-)

mygosia 28.04.2014 22:43

Na razie jeszcze więcej pisania, niż zdjęć, ale już jutro będzie odwrotnie :D

Czyli nadchodzi piątek.

Rano z małym plecaczkiem wsiadam w pociąg na naszym zadupiu. W Katowicach przejmuje mnie Rumpel :)
Pedzimy do Pyrzowic.


Tam szybka odprawa i... dzwoni telefon. To chłopaki, którzy mieli lecieć z Warszawy o 14.00. O 7.20 dostali smsy, że lot odwołany i mogą lecieć z Wawy tym o 23.00. Szybko wsiedli w auto i popędzili do Katowic. Wolę nie myśleć w jakim tempie się pakowali i jak szybko jechali, ale o 12.00 nasz samolot startuje z kompletem uczestników :)

Nasza grupka nie jest duża - ja, Jacek i Paweł [DRZ400], Wiesiek [KTM 690] i Wojtek [KTM 1190]. Chłopaki zagłębiają się w nudne szczegóły techniczne swoich motocykli.

Lot mało komfortowy - czułam non stop wahania ciśnienia, mój błędnik reagował kiepsko, jakieś turbulencje... W Barcelonie wysiadam zniesmaczona.

Leciemy "na miasto", tam posiłek w knajpce przy La Rambla - ja zajadam się pysznymi pieczonymi ziemniaczkami pod "chmurką" czosnkową - genialne! Inni jedzą jakieś stwory morskie :)

https://lh6.googleusercontent.com/-J...o/DSC02866.jpg


Później spacerkiem nad morze…

https://lh4.googleusercontent.com/-_...o/DSC02869.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-j...o/DSC02870.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-R...o/DSC02873.jpg


https://lh6.googleusercontent.com/-F...o/DSC02874.jpg




W drodze powrotnej zahaczamy o kawiarnię.

https://lh5.googleusercontent.com/-x...o/DSC02882.jpg


I już pędzimy na lotnisko - które wydaje mi się wyjątkowo ciche i spokojne. Ludzie giną w wielkiej przestrzeni, która wytłumia rozmowy i dźwięki.
Czas zwalnia.
Mam uczucie, że jestem w innej rzeczywistości, otoczona warstwą waty, która wygłusza wszelkie bodźce.
Jest dziwnie.



https://lh5.googleusercontent.com/-T...o/DSC02887.jpg



Wylatujemy już po ciemku. Lot przebiega łagodniej, stabilniej, delikatniej - może dlatego, że kapitanem jest kobieta?
Ale i tak dostaję lekkiego załamania nerwowego, gdy okazuje się, że z powodu różnic czasu [-2h] lecimy godzinę dłużej, nimi się wydawało ;)
Czas umilam sobie wyglądaniem przez okno - co jakiś czas z czarnej otchłani wyłaniają się światełka miasteczek - wyglądają jak skupiska babiego lata z perełkami rosy podświetlonej o wchodzie słońca…
Urokliwe bardzo.


W końcu lądujemy w Afryce.

https://lh3.googleusercontent.com/-8...o/DSC02889.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-_...o/DSC02890.jpg



Czeka na nas Kajman, który zabiera mnie na pokład K-wozu, a faceci jadą taksówką. Ze zmęczenia niewiele rejestruję z trasy i z rozpakowywania się.

Dobranoc!


__________________________________________________ ______________________________

Poranek rześki.
Nawet bardzo.
Dobrze, że miałam swojego Pajaka, który mnie dogrzewał nocami.


Kemping z duża ilością zieleni i miejsc do leżakowania.

https://lh6.googleusercontent.com/-w...o/DSC02896.jpg




zimnym wigwamie

https://lh4.googleusercontent.com/-2...o/DSC02894.jpg

Mężczyni spali w ciepłym domku :D

https://lh6.googleusercontent.com/-3...o/DSC02900.jpg


Odpalamy sprzęty - DRka wyjątkowo długo marudzi. Biedaczka chyba wynudziła się jak mops w towarzystwie czyściutkich i odpicowanych motocykli… No tak… nie ma kumpla Trampka i kumpeli DRakuli… Protestuje głośno i jękliwie.
Nooo… dalej… obiecuję, że będziemy się dobrze bawić!
Wytaplamy się w błotku i pokryjemy pyłem…
Dalej!

Odpaliła po kilku minutach i to był koniec jej fochów w czasie wyazdu :D

Również 690 nie chce odpalić - prąd wyszedł. Doładowanie pomaga :)

Po przedłużającym się rozruchu i pakowaniu w końcu wyruszamy. Słońce już wysoko. Jedźmy!

Pierwsze zderzenie z ruchem drogowym - no kurde - podoba mi się!
Wszyscy poruszają się płynnie. Zazwyczaj przewidywalnie [jeśli przewidujesz, że ktoś się wciśnie przed Ciebie, albo z boku, to zapewne masz rację ;) ]. Wyprzedzanie z lewej, z prawej - jak komu wygodnie. Zero agresji!
Kciuk na klakson i rura do przodu!

:)


Kilkadziesiąt kilometrów pokonujemy asfaltem - ja i DRka jedziemy strasznie kwadratowo. Nie wiem, czy to wina nowych kostek, ciśnienia w oponach, czy może cos źle skręciłam w zawieszeniu ;) A może to dlatego, że ostatnią dłuższą jazde miałam pół roku wczesniej? Jedzie mi się koszmarnie. Co chwila tracę równowagę, nie umiem wchodzić w zakręty, wyrzuca mnie gdzieś na bok. Masakra.


W końcu wjeżdżamy w góry i kończy się asfalt…

Eee - no co Wy chłopaki, tutaj? Tą kozią ścieżką?

https://lh4.googleusercontent.com/-7...o/DSC02903.jpg




Całe szczęście żartowali :)

Pniemy się coraz wyżej i wyżej. W końcu pierwszy postój…

https://lh5.googleusercontent.com/-b...o/DSC02912.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-g...o/DSC02920.jpg


Droga wygląda mniej więcej tak:

https://lh6.googleusercontent.com/-Q...o/DSC02906.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-u...o/DSC02907.jpg


jest to zaschnięta glina, a miejscami jedynie lekko przeschnięta i wtedy śliska jak fiks.
Co rusz dziękuję Bogu, że mam kostki i że nie padało ostatnio.
Gdyby nie to trasa byłaby dla mnie ekstremalnie trudna.
A to to jest “tylko” wymagająca ;)

Jadę sobie powolutku, co rusz zwalniając w śliskich koleinach. Mówię chłopakom, że nie muszą czekać, ale oni śmigają szybciutko, a potem robią przerwę. Staram się jak mogę, ale i tak jestem sporo wolniejsza od nich.
Nic to!

Stresuje mnie też, że po jednej stronie drogi jest przepaść. Szczególnie na zakrętach mam pietra

https://lh3.googleusercontent.com/-x...o/DSC02915.jpg



W końcu znów kawałek asfaltu.
Jadę przedostatnia, chłopaki znikają mi z oczu i przez jakieś pół godziny jadę samiutka…
Samiutka?
Chwila, a gdzie Wojtek, który był za mną?
Aaaa - pewnie gdzieś źle skręciłam i się zgubiłam. Spoko - jak mi się znudzi, to mam przecież mapę, mogę odpalić Garmina. Teraz chcę po prostu jechać przed siebie.

W końcu widzę chłopaków. Czyli jednak sie nie zgubiłam. Ale gdzie Wojtek…
I wtedy dowiaduję się, że Wojtek nie ma ani śladu, ani mapy. Kurde - jakbym wiedziała, to bym bardziej na niego uważała :/
Jakoś go lokalizujemy telefonicznie. Przekazuję mu instrukcje jak ma sie kierować wg słońca i że spotkamy się za jakąś godzinę przy jeziorkach.

https://lh6.googleusercontent.com/-2...o/DSC02928.jpg



Dojeżdżamy do jeziorek.

https://lh3.googleusercontent.com/-N...o/DSC02933.jpg


Chłopaki na DRZetach postanawiają jeszcze “machnąć” pętelkę dużą offową. Po chwili nadjeżdża Kajmanowóz i Kajman przejmuje nawigowanie Wojtkiem - kieruje go prosto do Demnate asfaltem. A my z Wieśkiem postanawiamy pojechać na mniejszą pętelkę offową.


Ech.
Cóż mówić.
Początek jest boski. Piękny, równy, drobny szuterek… Widoki pyszne.

https://lh4.googleusercontent.com/-0...o/DSC02935.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-M...o/DSC02938.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-Z...o/DSC02939.jpg




Ale z czasem pojawiają się znajome na wpół wyschnięte, śliskie gliniaste koleiny - najczęściej na ciasnych zakrętach. DRka jakoś dziwnie się zachowuje - po prostu wali się do wewnętrznej. Spinam się. Zaczynam tracić równowagę... Prędkość spada. Słońce chyli się ku zachodowi, a do asfaltu mamy jeszcze spory kawałek.

Widoki nadal cudne

https://lh3.googleusercontent.com/-g...o/DSC02943.jpg


https://lh4.googleusercontent.com/-y...o/DSC02948.jpg


Staram się zachowywać spokój, nawet gdy przychodzi mi zawrócić na stromym gliniastym zboczu w środku wioski… na oczach kilkunastu mieszkańców...
...albo gdy dojeżdżamy do końca drogi - a raczej kamienistej ścieżynki, w której woda wyrzeźbiła miniwąwozik.
No to dupa.
Ale że jak to? Zawrócić? I zrobić jeszcze raz te parędziesiąt km, tym razem po ciemku?


Jak zawsze w sytuacjach kryzysowych włącza mi się tryb awaryjny i umysł się wyostrza. Analizuję mapę, spoglądam na Garmina - do asflatu mamy jakieś 500m w poziomie i 200 w pionie. Zaraz, zaraz. Przed chwilą mijalismy jakiegoś busa. SKADŚ musiał przyjechać. Tam chyba było rozwilenie.
Wycofujemy się i stromą, kamienistą ściezką podążamy w górę.
Jeszcze kilka minut…

Jeeee!
Asfalt :)

No to jeszcze 50km i będziemy w domu :D
Zmierzcha.
Po ciemku pokonujemy serpentyny w dół. Na jednej z nich KTM staje. Benzyna wyszła… Całe szczęście moja krowa dojna ma jeszcze spory zapas - przelewamy trzy litry i kulamy się dalej.


Dojeżdżamy do Demnate, gdzie czeka na nas cały komitet powitalny - martwili się… Okazało się, że chłopaki na DRzetach też pojechali najkrótszą drogą, po asfalcie i od dawna są na miejscu. A ja się zastanawiałam czy im starczy paliwa i na którą dotrą.


Hm.
Jestem podbudowana, bo okazuje się, że leszcz przejechał tego dnia najwięcej offu :)


Idziemy “na miasto” coś zjeść. Do posiłku dostajemy pyyyszną miętową herbatę. Słodką jak fiks. Czyli pierwsze spotkanie z berber whisky - mniam!
po powrocie “na bazę” mamy jeszcze siłę siedzieć i gadać.

Nie jest źle!

https://lh5.googleusercontent.com/-2...o/DSC02955.jpg

Mech&Ścioła 29.04.2014 09:17

Niektóre zdjęcia...mhmm... piękne! Jakbym sam stał otumaniony na lotnisku, a potem cały spięty, powolutku, brał zakręt na śliskiej glinie nad przepaścią. Jakbym tam był z Tobą!
Poza tym po ...nastu relacjach z Maroka, wreszcie widzę, że tam też potrafi być zielono:)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:52.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.