Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=9775)

calgon 20.06.2011 22:24

Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011]
 
1 Załącznik(ów)
Temat wyjazdu pojawił się już w listopadzie 2010.Było wiec dużo czasu na przemyślenia i ewentualnego zgłoszenia swojego uczestnictwa w tej przejażdżce. Koncepcja została przedstawiona jasno i zwięźle:

Wyjazd

Moskwa
Sankt Petersburg
Murmańsk
Gamvik
Nordkapp
Ciekawa Norwegia
Preikestolen
Kjerag
Kebab u Pakisa w Oslo
Powrót


Swój akces zgłaszały całkiem przyzwoite jednostki gwarantujące dobra zabawę i doświadczenie. Pomyślałem jak spadać to z wysokiego konia. Im bliżej wyjazdu to jednemu ktoś się żenił inny właśnie szukał pracy a jeszcze inni mieli w planach zupełnie coś innego.
Koniec końców decyzje o wyjeździe podjęło trzech jeźdźców apokalipsy czyli.7Greg , Deptul i Ja czyli Calgon. Ta relacja będzie oczywiście moim subiektywnym odczuciem także skoro lubię śmiać się z innych to pośmieje się na jej łamach również z siebie.

Gdy dostałem w końcu upragniony urlop, pierwszy tak długi w moim życiu nadszedł czas na przygotowania mojej maszyny. Zakupiłem nowy komplet opon gdyż inni jeżdżący po Norwegii koledzy przestrzegali aby nie robić tego na używanych. Calgon zdobywca Tarcu miał mocno w pamięci odpadające kostki Shinko i to jak sprawdzał bieżnik co 100 km w Rumunii. Szyderstwom innych nie było końca dlatego tym razem zakupiłem nóweczki Anakee . Nie jakieś tam Anakee 1 tylko Anakee 2. To były właśnie te które miały zagwarantować mi sukces. Pozostała tylko wymiana klocków oleju i filtra. Gdy dokonałem tych czynności zdałem sobie sprawę że trzeba zabrać coś jeszcze i zaczęło się.

Myślę przeczytam liste Podosa. Ten koleś był tam i tam to jak wyjeżdża na bank jest dobrze przygotowany. Czytam sprawdzam i oczom nie wierzę trochę tego dużo, ale dam radę myślę. Wydrukowałem to i dojechałem do DynoJetów. Tego nie biore bo nie wiem co to jest. Doszedłem do Migomatu i blady strach na mnie padł czy ja w ogóle wyjadę. Zebrałem się w sobie i mówię będzie co będzie ładuje co mam. Wlazła pompa, regler, dętki oraz masę jak się okazało zupełnie niepotrzebnych rzeczy.

Wkrótce od 7Grega przyszły dobre wieści. Wizy załatwione i „Bajdełej, pracownik biura turystycznego Gregor Travel LTD, odebrał dziś paszporty.
Wsio w pariadkie, 14 dni, dwukrotna. Nawet Calgon, który nigdy nie był dalej na wschód niż w Siedlcach dostał wizę full wypas!
<!--[if !mso]> <style> v\:* {behavior:url(#default#VML);} o\:* {behavior:url(#default#VML);} w\:* {behavior:url(#default#VML);} .shape {behavior:url(#default#VML);} </style> <![endif]-->



czosnek 20.06.2011 22:32

Cóż za dozowanie emocji ;) Śmiało, nie krępuj się :)

Joseph 20.06.2011 22:38

Piękny prolog.... :D:D:D

Daaaaaajesz....

RAVkopytko 21.06.2011 00:11

eee no,Calgon:lukacz:

bajrasz 21.06.2011 00:22

Ty się sprężaj, bo ja zraz jechać muszę:lukacz:

HBRT 21.06.2011 00:27

k..wa o co chodzi z tym pakisem, bo juz nie pierwszy raz widze... dajcie jakis namiar bo bede za 2 tygodnie robil podobna trase:) no i co ciekawsze: prekestolen czy ten kebab pakis bo musze wybrac a czasu malo...

Dunia 21.06.2011 10:07

Pięknie się zaczyna...weź sobie kilka dni urlopu i pisz, bo nie damy Ci spokoju:)

duzy79 21.06.2011 16:30

:lukacz:

calgon 22.06.2011 17:58

3 Załącznik(ów)
Nadszedł dzień wyjazdu wszystko już popakowane i ostatnie sprawdzenie papierów oc, zielona karta i psia mać nie ma przeglądu.
Tradycji stało się zadość nie ja pierwszy nie ostatni. Zapierdzielam do stałego punktu kontroli bo wiem że szybko temat załatwię. Wychodzi mi nieznany Pan i zaczyna przyglądać się mojej bestii światełka kierunki numery itp. Jakie było moje zdziwienie gdy ujął dłońmi za kierunki i zaczyna szarpać to w lewo to w prawo.


Myślę sobie gościu opanuj się bo coś wyrwiesz, ale przy drugiej próbie zakumałem, że Pan sprawdza luzy tylko nie trzyma za kiere!
Coś mu tam sugeruje bo nie chce się awanturować, ale diagnosta miał taka wadę wzroku, że sam się speszył i coś tam burknął pod nosem oraz skupił się na klaksonie. Kazał cisnąć ze dwa razy. Czemu oni mają jakieś swoje fanaberie pomyślałem. Nie hamulce czy spaliny tylko akurat klakson, ale miałem parcie czas także zniosłem wszystko. Podbił zapłaciłem i ruszyłem. Zapytał czy daleko jadę a ja nie chcąc wdawać się w dyskusje odpowiedziałem, że nie. Miałem w myślach pytania kolegów z pracy czy czasem do przeprowadzki nie byłby lepszy samochód od motocykla. Pomyślałem co wy wiecie o zdobywaniu kręgu polarnego i poleciałem dalej.

Miałem do pokonania prawie 700 km. do Suwałk gdyż nie chciałem ładować się przez ukochaną stolicę. Droga szła w miarę gładko, robiłem przerwy na rozprostowanie nadwyrężonego wcześniej kręgosłupa. Co jakiś czas przęglądałem bagaż czy aby coś nie odpada, ale ilość expanderów zainstalowanych na moim 80 litrowym worku nie wskazywała na problemy. Liczba tych pająków i gum mocujących była zresztą powodem późniejszych drwin moich towarzyszy. Ja jednak uważałem że szpejów nigdy nie za wiele. Gdy dojechałem prawie do celu stwierdziłem, że zadzwonię do kompanów i pochwale się, że już niedługo jestem. Jakie było moje zdziwienie gdy usłyszałem:

-Calgon gdzie ty się podziewasz zapita się skończyła czy możesz się łaskawie sprężyć i kupić jakiś sok po drodze?

Super myślę, żadnego ale szybki jesteś, ale niech im będzie. Jest wioska Bryzgiel a więc przyjechałem, następnie delikatna najebka i lulu.






Rano słyszę
-Calgon nie chciałbyś się przejść do sklepu po śniadanie?.
-A gdzie jest sklep?
-Jakieś 15 minut z buta
-Dobra ok. zbadam teren, tym bardziej że jakoś palić się zachciało i trzeba wychuchać wczorajszy alkohol

Zrobiłem szybkie zakupy podczas których Greg zdążył znaleźć wąż z wodą i umył swoje Bmw bo przecież dzień wcześniej zakurzyło się na tych wstrętnych asfaltach.
<O:p</O:p
Za niecałe 2 godziny byliśmy gotowi do drogi. Dlaczego 2 godziny o tym później. Po drodze jeszcze stacja ,tankowanie i sprawdzenie oleju.
-Chłopaki jest sucho do jasnej cholery!
-Co się dziwisz cisnąłeś wczoraj to zeżarła olej.
Podrapałem się po głowie i trochę nerwowo poleciałem kupić litr oleju.
Jak się okazało mimo, że sprawdzałem na włożonym nie wkręconym bagnecie jak nakazuje Biblia to stałem jakoś krzywo. Olej koniec końców się pojawił a literek w zapasie przed taka trasa pewnie się przyda pomyślałem i nie pomyliłem się.
<O:p</O:p
Ruszyliśmy żwawo w kierunku granicy. Greg w swoim stylu prowadził skrótem przez mazurskie lasy i tocząc się pięknymi szutrami Litwy oraz rozkoszując się krajobrazami ani się obróciłem a znaleźliśmy się w miejscowości Karsava na Łotwie. Litewskie skróty przypadły mi do gustu a wszechobecne bociany spacerujące sobie spokojnie po drodze dodawały tylko uroku.
Cisza, jakoś tak czysto drogi ładne to wszystko sprawiło, że gdzieś zasłyszane powiedzenie „biedna Litwa” nie miało dla mnie w ogóle sensu. Reszta kompanów również podzieliła moje zdanie.


Ominęliśmy Wilno i Kowno gdyż nie to było naszym celem. Myślę że kiedyś się tam jeszcze wybiorę choć pewne mówi tak każdy.





[MAP]http://maps.google.pl/maps?saddr=Wroc%C5%82aw&daddr=Jarocin+to:Gniezno+t o:Toru%C5%84+to:Pisz+to:Bryzgiel&hl=pl&ie=UTF8&ll= 52.402419,20.170898&spn=8.585148,28.103027&sll=52. 55323,20.053485&sspn=4.275567,14.051514&geocode=FS 3YCwMdyvwDASm_irXUwukPRzH14AXCrlYJtw%3BFWEJGQMd9Q4 LASkr9FTwlyMFRzEIAMOFyn71Sg%3BFY2eIQMdQkoMASlze9gS FZEERzFygWKUvDiB9g%3BFR7tKAMdLMobASkZ7JTZ4TQDRzHEi WpYmnJKdA%3BFQxQMgMdktRMASlXmPz-0OXhRjFVaLCd05WlIQ%3BFWX2NwMdQylgASl3sVu83fjgRjH7G 5LNZZxbTg&mra=ls&z=6[/MAP]



[MAP]http://maps.google.pl/maps?saddr=Bryzgiel&daddr=Kai%C5%A1iadorys,+Lietuv a+to:55.16066,24.50145+to:Utena,+Lietuva+to:Daugav pils,+Latvija+to:R%C4%93zekne,+Latvija+to:K%C4%81r sava,+%C5%81otwa&hl=pl&ie=UTF8&ll=55.366625,25.378 418&spn=7.999101,28.103027&sll=55.36728,25.38707&s spn=3.996908,14.051514&geocode=FWX2NwMdQylgASl3sVu 83fjgRjH7G5LNZZxbTg%3BFXsgRQMdfjB1ASmnGczMhWnnRjEg 2elwjNEABA%3BFVSvSQMdytx1ASkVLdGphKDnRjHBypAujNEAE w%3BFfjVTgMdIpOGASm9yAv55FbdRjHA2-lwjNEABA%3BFeqWVAMdTOeUASnbyQH_MJTCRjHwB_Nozc8ABA% 3BFfQ8XgMdgR-hASkP8AE38RXCRjEp-RT1_KsYGg%3BFSJ1YgMdXn-mASkl1rKkLovBRjGgEfNozc8ABA&mra=dvme&mrsp=2&sz=7&v ia=2&z=6[/MAP]

raf 22.06.2011 18:10

:lukacz:

bajrasz 22.06.2011 18:12

To u Joanny w Bryzgielu, już chyba mamy ekstra ceny...no może oprócz mnie;)
Polecam wszystkim, świetna agroturystyka nad jeziorem Wigry:Thumbs_Up:

calgon 22.06.2011 18:15

czcionke i akapity poprawie w nastepnym odcinku.Szacun dla relacjonujacych.

calgon 22.06.2011 19:11

4 Załącznik(ów)
Na Łotwie jakos tak biedniej i wyraźnie czuć, że ten zakątek nie odciął się jeszcze od przeszłości z krajem wielkiego brata.

Greg miał wpisane koordynaty na zarezerwowany przez internet nocleg.
Drogi były bardziej dziurawe a w pewnych momentach przeradzały sie w polne ścieżki.

W końcu zaczałem sie obawiac, że jego super TomTom Raider coś popierdzielił kiedy po środku niczego wyróśł przed nami całkiem fajny domek .









Pomyślałem tak to ja mogę podróżować sala do bajabongo pełna kuchnia, łóżek do wyboru a i cena niewielka.
Dzień wczesniej imprezowała jakaś grupa czoperowców która piła do samego rana i darła sie wniebogłosy.
Pomysleć, że zielona granica z Rosja biegła 200 metrów dalej.

Kiedy Greg rozpoczął pierwsze toasty Deptul rozpoczął walke z komarami za pomocą swojego środka reklamowanego przez Cejrowskiego.Patrzac na butelkę i tajne symbole sądziłem ze mógłby odstraszyć wygłodniałego lwa a co dopiero łotewskiego komara.

Ja zająłem sie przeglądem dobytku a, że alkoholu ubywało to robiło sie coraz śmieszniej







Gregowi szczególnie przypadła do gustu moja torba touratecha pochodzenia douglas skubnięta bodajże mamie albo kuzynce. Co za róznica one zawsze tyle tego maja, że żadna sie i tak nie kapnie




Chcieliśmy jeszcze zaprosić gospodarza na kielicha, ale w związku z tym ,że złożył jakies religijne przyżeczenie nie namawialismy go dalej i załatwiliśmy to sami.

Wojteak 22.06.2011 19:23

cóż to za środek na/przeciw komorom testował Deptul? No i jak z efektami - skuteczny?

myku 22.06.2011 21:46

Swietnie Calgon.Dawaj dalej!!!:smoking:

deptul 22.06.2011 22:21

Cytat:

Napisał Wojteak (Post 184276)
cóż to za środek na/przeciw komorom testował Deptul? No i jak z efektami - skuteczny?

Repel 55 tak się zowie. Skuteczny jest bardzo. Ma tylko jedną wadę - rozpuszcza syntetyki ale każdy środek z dużą zawartością DEET tak ma. Dla ludzkiej skóry i jej posiadacza jest zupełnie bezpieczny.

Ropuch 22.06.2011 22:40

...dla mnie w pizdeczkę...pivo właśnie się skończyło...Calgon, nie chce Ci się przypadkiem zapalić i wydmuchać trochę alko...sklep mam bliżej, jakieś 5min z buta :)

Wegrzyn 23.06.2011 10:35

Calgon wstawaj i pisz, bo się doczekać nie mogę :)

Futrzak 23.06.2011 12:44

szybciej mi orteze ściągną niż to skończysz pisac więc zbieraj się do pisania bo nie mam co czyta leżac w łóżku

calgon 24.06.2011 15:57

1 Załącznik(ów)
Rano wstaliśmy dośc szybko i podekscytowani jednym z dłuższych odcinków, który nas czekał rozpoczęliśmy pakowanie.
Ja oczywiście zanim pozapinałem swoje gumy, gumki i gumeczki to chłopaki prawie kończyli śniadanie. Zawsze chce mieć pewność co do mocowania poszczególnych elementów gdyż nasłuchałem się historyjek, że to jeden kolega z forum zgubił namiot a to inny kanister albo śpiwór, który był jakoś nieciekawie przytroczony.
Miałem też świeżo przed oczami obraz latających butelek z woda mineralną podczas ostatniego wypadu do Rumunii.
Jem dość szybko także nie przejmowałem się, że śniadanie znalazło się już w brzuchach kolegów.

Wnet spostrzegłem, że na mojej Afryce pojawiły się zarysowania spowodowane ocieraniem o plastik poszczególnych expanderów i poszedłem poskarżyć się Gregowi.
-Ryszardzie moja maszyna doczekała się kolejnych zarysowań!
Rychu ze spokojem odpowiedział
-Pamietaj, że blizny zdobią wojownika !
Zrozumiałem to jakże ważne pózniej przesłanie.

Dopinając resztę maneli w końcu ruszyliśmy w drogę w kierunku granicy rosyjskiej. W pewnym momencie Ryśkowy TomTom prowadził przez las, tory, plac budowy i park. Rychu najpierw coś klął pod nosem, ale pózniej gdy dojechaliśmy do punktu z którego trzeba było już tylko zawrócić oznajmił

-Przygoda Panowie

Gdy wreszcie dojechaliśmy do granicy mijając sznur cieżarówek ustawiliśmy się na czele kolumny.
Rysiek poszedł rozeznać teren, ale wrócił z nieciekawą miną gdyz łotewski celnik ani myślał nas przepuścic.

-Koniec kolejki albo spadac

Na nic się zdał talent negocjacyjny. Padła decyzja jedziemy na inne przejście.

Tym sposobem zrobiliśmy już 150 km a do Moskwy zostało dalej 700 km.

Druga granica my ten sam manewr podjeżdżamy pod okienko Łotyszów Rysiek cos tam negocjuje i jedzie dalej.
Podjeżdżam i ja, a tu Panowie pokazują mi fotkę że za szybko gdzieś jechałem. Lekko wystraszony spoglądam na fotę, no ja siedzę na motocyklu a oni wskazują prędkość 305 km/h.
Początkowo tłumacze ze to jakies nieporozumienie

-Patrzcie na tego rumaka jakie 305km/h?.

Myślę gdzie ta fota była zrobiona?

W koncu włączam tryb że w żadnym języku nic nie rozumiem i udaje durnia. Jakoś poszło bo fotka była zrobiona przed granica w celu identyfikacji a nie pomiaru prędkości.
Ryśkowi zreszta wciskali ze jechał szybciej tylko fotki nie zdążyło zrobic.

Greg ruszył jak zwykle pierwszy mina podróżnika i paszport z wszystkimi możliwymi pieczątkami a tu celnik spuszcza psa i kaze szukać narkotyków. Nieźle mysle , weki z mięsem w niebezpieczeństwie.

Powoli powoli wszyscy przeszli procedure.

Przed nami niestety napatoczył się autokar polskich inżynierów jadacych na jakas popijawe z których nawet niektórzy znali Deptula .

Czas płynął powoli

Leżąc na trawie masując mój kręgosłup cierpliwie czekałem aby w końcu znaleźć się w Rosji. Po trzech godzinach zjadłem wszystkie kanapki, Rysiek także.

Gorzej miał Deptul gdyż benzyna z jego wypasionej kuchenki polecanej na forum wylała się w kufrze i biedak musiał posilić się kanapkami o takim smaku i zapachu, że tylko naprawdę głodny człowiek byłby w stanie to zjeść.

Podjeżdzamy pod okienko a tu rosyjskie celniczki. Deptul z Rychem już biora jakieś kartki cos tam wypisuja konsultują a ja mysle co by nie zostac w tyle.

Wybrałem te fajniejsza i robie mine Toma Cruisa z filmu Top Gun pytając się i popisując swoja znajomością czytania cyrylicy czy szanowna Julia Fiedorowna nie pomogłaby mi wypełnić blankieciku.
ffice:office" /><O:p></O:p>
Celniczka początkowo mnie olała, ale w koncu domyśliłem się ze jest chyba wyższa rangą i wysłala na pomoc swoja podwładna. Ta króciutko powiedziala tu piszesz da tu da dalej niet niet da i da.
Mysle spokojnie księżniczko, a czego to dotyczy?

-No narkotyki czy wwozisz coś do oclenia i takie tam


Z pewną dozą nieśmiałości bo czas już gonił wypelniłem jak kazala i podpisałem.
Chłopaki już załatwieni chwile poczekali i tym sposobem znalałem się na ziemii obiecanej!

Czarek40 25.06.2011 09:58

Calgon. Nu dawaj, dawaj....:drif:

duzy79 25.06.2011 12:49

:lukacz:

calgon 26.06.2011 13:24

3 Załącznik(ów)
Podjeżdżamy na najbliższą stację i pierwsza rzecz ,która mnie zdziwiła to, że najpierw trzeba płacić a później tankować. Myślę pewnie jacyś cwaniacy w przeszłości tankowali i uciekali no ale niech im będzie.
Trochę trzeba się pogimnastykować przy liczeniu. Gorzej jest już z karta płatniczą bo musiałem dokladnie wiedziec za ile chcę nalać. Paliwo po 2,50 zł- tak to ja mogę podróżować.

Czas na dotarcie do Moskwy jakoś się dramatycznie skurczył, ale pogoda jest ok i nastroje się poprawiły. Zainstalowałem mojego GPS z wodoodpornym etui za parę groszy przed którym co niektórzy mnie przestrzegali i w drogę.

Padło hasło że będzie skrót, który pozwoli nam trochę czasu zaoszczędzić. Rysiek wprowadził współrzędne co jakoś chyba Deptulowi średnio się podobało, ale biorąc pod uwagę jego papierowa mapę wyskalowana tak, że ten skrót wyglądał na polna ścieżkę nie do końca przejezdną to zrozumiałem aluzje.

Okazało się że był to piękny trzypasmowy szuterek, po prostu cud miód, zero ruchu stan nawierzchni naprawdę fajny.

Jakoś dobiliśmy do osławionej drogi M9. W skrócie pisząc dla mnie ten odcinek to jakieś 600 km asfaltu na którym nieczęsto bywały zakręty, ale powoli zmieniał się krajobraz oraz atakowały komary na stacjach benzynowych.







Mniej wiecej w połowie drogi miało miejsce zdarzenie w którym brał udział mój TomTom ,Ryśkowe Bmw oraz cieżarówka Ził.

Jedziemy z umówioną predkościa jakies 120 km/h a tu nagle mój GPS zawieszony na kablu ładowarki powiewa na wietrze. Natychmiast zaczałem go ratowac, ale nieubłaganie poleciał w kierunku Grega a w lusterku zobaczyłem cos na kształt testu łosia połaczonego z manewrem statku star wars mijającego asteroide.

Myśle kurwa mać mój GPS, ale pózniej gdy za nim pobiegłem pomyślałem ze Rychu mógł dostac w czaszkę i byłoby gorzej. GPS przeżył gorzej z karta, która wypadła i przejechała po niej ciężarówka.
Podchodzę do chłopaków trzymając Gps-a i przeklinając kartę oraz mocowanie , no trudno.

-Rychu zyjesz?

-Ja tak ale moja szyba akcesoryjna została lekko porysowana

Po krótkim zastanowieniu odpowiedziałem

-Ryszardzie przecież mówiłeś że blizny zdobią wojownika?

Pośmialiśmy się i ruszyliśmy dalej.

Mniej więcej ok 23 zbliżalismy się do Moskwy. Po drodze złapała nas krótka ale solidna ulewa na szczęście było ciepło i nie można było narzekać. Im bliżej stolicy tym więcej samochodów.
Droga przerodziła się w 6 pasmowa autostradę z której Rosjanie robili 8 pasów.

Nie włączając kierunków tasując się dośc mocno wszyscy płynęli do przodu. My z Deptulem mielsmy kufry boczne także bacznie obserwowaliśmy co dzieje się w około i każdy manewr sygnalizowany był kierunkowskazem.

Bylismy trochę olewani przez resztę użytkowników.
Żaden z nas nie chciał tak szybko zakończyć wycieczki.

Zatrzymalismy się na stacji a Rysiek skandował.

-Trzeba kupić wódke i chleb

Wybór alkoholu był duży ale niestety po 21 wódki w Moskwie kupić nie można!

Świat się zmienia pomyślałem i wzięliśmy browary.

Gdy juz prawie bylismy na miejscu wyrosło przed nami cos przypominające pałac kultury pomieszany z hotelem.
Gadam do siebie:

-Ten Rysiek to ma fantazje bedąc przekonany, że to nasz nocleg



Właściwe miejsce było jednak po drugiej stronie ulicy.
Około północy stanęliśmy dumnie przed naszym Hotelem.






Gdy zaczęliśmy się rozładowywać podszedł do nas portier i zapytał

-Potrzebujecie ochrony?

Super jeszcze dobrze nie wlazłem do pokoju a już się zaczyna.

Miał na myśli motocykle także za 10 zł od sztuki wszystkie kamery z hotelu skierowane były na nasze maszyny.

Hotel Sokol bo tak się nazywał nie był Sheratonem ale bardzo niska cena 90 zł od sztuki jak na moskiewskie warunki cieszyła nas.

Nawet nie przeszkadzała przechadzka 100 metrowym korytarzem pod prysznic na, którym władzę niepodzielną dzierżyła Pani etażowa!

Cóż to jest za funkcja! nic nie obejdzie się bez jej pozwolenia!

Wydaje klucze pod prysznic ,papirus itd.

Pijąc browarki upichcilismy jeszcze cos na parapecie okna a Deptul rozpakowywał batoniki, ktore mimo tego ze były oryginalnie zapakowane przesiakły zapachem jego kuchenki.

Ten dzień był ciężki bo w sumie 850 km poczułem w plecach i nogach.
Jeszcze tylko wnieść na górę moje czamadany jak okresliła je Pani etażowa.
Miałem dosyć tym bardziej że chłopaki byli jakos sensowniej popakowani.

Adrenalina i chęć poznania nowego zabijała we mnie skutecznie to ze nie padłem jak trup na łóżko a perspektywa jutrzejszego dnia bez jazdy wydawała sie przyjemna.


Nazajutrz czekala na nas Moskwa!

zbyszek_africa 26.06.2011 14:06

No wreszcie Calgon, ruszyła maszyna....:)
Cziemodan to po rusku walizka panie:) pani etażowa wysłowiła się prawilno...
Wódka i chleb:D to podstawowe zakupy:D
dawaj, dawaj ...:lukacz:
pozdr.

czosnek 26.06.2011 20:51

Hue hue. Piknie :lukacz:

calgon 26.06.2011 22:16

20 Załącznik(ów)
Wstaliśmy obudzeni dźwiękiem Gregowej komórki, która wygrywała melodyjki serialu Californication.
Owa komóra służyła jako zestaw hifi do końca wyjazdu a Greg dumnie zmieniał piosnki pokazując jaką to ma płytotekę i ile gigabajtów jest w stanie pomieścić.

Pokazywał także jakiś drugi telefon reklamowany na forum co to nim można rzucać, ale mnie bardziej interesowało czy został jakiś browarek z wczoraj.


Gdy doszukałem sie dwóch piwek nie omieszkałem sobie otworzyć jak na dobry początek dnia przystało.(Oczywiście to był dzień bez jeżdżenia motocyklem).


Gdy ogarnęliśmy się w końcu a Deptul zrobił jakieś 500 metrów korytarzami to myjąc zęby to idąc pod prysznic i nie mogąc się nadziwić po co taki rozrzut sanitariatów padła decyzja:


ruszamy na podbój Moskwy.


Do centrum musieliśmy podjechać metrem także skierowaliśmy się pod ziemie i padło na mnie, że mam zakupić bilety.



Załącznik 21865

Jako,że rosyjski miałem dawno a po angielsku Pani za żadne skarby nie chciała słuchać koledzy postanowili skorzystać z punktu SOS.



Załącznik 21866


Trochę się zdziwili bo gdy zaczęli pytać o stacje docelowe to punkt SOS się rozłączył. Musiałem więc użyć rąk i wrodzonego daru aby zakupić trzy bilety do centrum. Najważniejsze, że się udało i po chwili zmierzaliśmy ku kolejce.

Załącznik 21867



Metro jak metro ludzie jak ludzie, natomiast moją uwagę przykuł pewien młodzieniec o mocno arabskich rysach twarzy z plecakiem typu anapurna 200, który rozpoznał Rysiek.

-Gregu on chyba nie ma zamiaru akurat dzisiaj tego zdetonować i to akurat w naszym wagoniku? zapytałem

Trochę śmiechu poszło ale zasiałem ziarno niepewności co wyrażały miny reszty oraz moja

Załącznik 21868



Wysiedliśmy na omówionej stacji i postanowiliśmy udać się na śniadanie.Może wybór miejsca był mało przemyślany bo było to jedno z droższych śniadań jakie zjadłem w życiu, ale piwko było dobre.

Załącznik 21864


Deptul sie zadumał..




No i tak trzech kolesi w Moskwie, którzy nie bardzo wiedzą gdzie mają się udać.

Szybkie konsultacje.

Załącznik 21870



Pamiątkowe zdjęcia.




Załącznik 21871


Plac czerwony okazał się dużym placem co z resztą nas zbytnio nie zdziwiło.

Oddaliśmy się strzelaniu fotek






Załącznik 21875






[Załącznik 21876



Za mną w tle spoczywa wódz rewolucji


Gdy Deptul z Ryśkiem oddali się zabytkom i fotkom muzeów wszelakiej maści ja postanowiłem zostać mistrzem reportażu i uchwycić zwykłych Moskwian:-)))

Załącznik 21882

Załącznik 21883



Rosjankom podobnie jak Polkom jedzenie w McDonaldzie nie szkodzi



Rysiek przez moment chciał porwać się w wir zakupów i dostrzegł potrzebę nabycia jakiejś wody po goleniu choć umawialiśmy się, że nie golimy się do końca wyjazdu




Załącznik 21881





Załącznik 21886


W pewnym momencie Deptul stwierdził, że dosyć tych moich wybryków i podjął walkę o dokształcenie mnie i chcąc nieść ciężki kaganek oświaty zapragnął zaprowadzić nas do parku z powieści Mistrz i Małgorzata-Michaiła Bułhakowa.Chodziło biedakowi o Patriarsze Prudy ale ni h...a nie wiedzieliśmy jak tam trafić


Załącznik 21888


W końcu gdy ustaliliśmy mniej więcej gdzie to jest ruszyliśmy. Nie było to blisko a umówiliśmy się, że idziemy piechotą.

Na swoje nieszczęście oprócz butów crossowych zabrałem wysokie martensy w, których nie chodziłem od czasów technikum.
Miały być rezerwą w razie jakby co.(o tym później)


Po drodze poszło jeszcze kilka piwek i kompani mi się rozkręcili bo także zapragnęli być mistrzami reportażu

Deptul cyknął to

Załącznik 21889




Ryszard tamto


Załącznik 21890

Ja ponieważ miałem najdłuższy obiektyw(niestety tylko obiektyw) miałem największą siłę przebicia.
W pewnym momencie już wydawało mi sie że Moskwianie pozują specjalnie dla mnie
.
























calgon 26.06.2011 22:22

CDN- na dziś mam dosyć

raf 26.06.2011 22:29

Cytat:

Napisał calgon (Post 184788)
CDN- na dziś mam dosyć

Jak to dośc? Dawaj z tym reportażem:)

duzy79 26.06.2011 22:58

Jak do tej pory najbardziej podobają mi się zwykli moskwianie w twoim obiektywnie.

Rebel 27.06.2011 00:21

:lukacz:

calgon 27.06.2011 18:43

15 Załącznik(ów)
Zrobiliśmy solidny kawałek drogi a parku jak nie było tak nie ma. Już bylismy tak zmęczeni, że zaczeliśmy rozważać kupno czegoś do przemieszczania się.







Nie tyle może cena bo hajs wciąż nie grał roli, ale perspektywa spotkania właścicieli tego auta skutecznie odwiodła nas od zakupów.





W końcu upragniony cel i ławeczka na której Michaił Aleksandrowicz Berlioz i poeta Iwan Bezdomny - rozmawiali o krytyce religii.
O ile Berlioz zgodnie z przepowiednią wpadł pózniej pod tramwaj o tyle ja juz nie miałem siły wstać.




Buty obtarły mnie tak niemiłosiernie że miałem pęchęrze na całych stopach.







Delektując sie cieniem bo było dość gorąco spokojnie czekaliśmy na naszego przewodnika z którym byliśmy umówieni.

Punktualnie stawił sie Sławek, który jest wykladowcą na jednym z uniwersytetów i chętnie oprowadził nas dalej dodając odpowiedni komentarz co do mijanych miejsc.





Sławek mimo, że jest starszy jest mocno wysportowanym gościem i tempo z jakim przemieszczał sie ulicami Moskwy zrobiło na kolegach wrażenie. Ja po prostu wlokłem sie i tylko to, że chciałem słyszec jak opowiada utrzymywało mnie w grupie.









Jak na warunki moskiewskie ruch sie zmniejszył na tyle, że nawet policjant na środku skrzyżowania znalazł sobie coś ciekawego do roboty.





Po takiej dawce historii powoli marzylismy o zimnym browarku i miejscu w przytulnej knajpce.






Moskwianie maja wiele sposobów na walkę z upałem i Rysiek namawiał mnie abym ulżył moim obolałym stopom w tradycyjny moskiewski sposób.










Jeszcze tylko jeden mostek, jedna budowla i jedna charakterystyczna rzeźba z przesłaniem.













W końcu udało nam się przysiąść na obiadokolacje w miejscu zaproponowanym przez naszego przewodnika.
Chcąc jakoś odwdzięczyć się za poświęcony czas zaproponowalismy, że zapłacimy za obiad i nie trzeba bylo czekac 5 minut a Slawek pojawił sie z wódeczką Bajkał która pekła również w tradycyjny i bliski nam sposób czyli 2 rozdania.






Pogadaliśmy napełniając żołądki w miłej atmosferze i nadszedł czas powrotu do hotelu. Sławek przed odjazdem pomógł nam w zakupie czegoś mocniejszego gdyż przypominam o tej porze panuje sklepowa prohibicja.

Bedąc strudzeni i trzymajmy sie tej wersji nie do końca potrafilismy odnaleźc droge do hotelu.

W pewnym momencie musielismy skorzystać z pomocy trzech starszych lekko na rauszu Moskwianek.


Wysłalismy Grega na konsultacje.

Naliczyłem, że rozmawiał co najmniej w trzech językach łącznie z tym że chwytając je pod ręce krzyczał


-Девушки Покажите мне, где?



Kobiety krzycząc jedna przez drugą wskazały na trolejbus a jedna skandowała

-Monsieur number twelve!!!!


I tak znaleźliśmy sie w trolejbusie który jechał donikąd




calgon 27.06.2011 18:56

1 Załącznik(ów)
W końcu udało nam się wysiąść na właściwym przystanku lekko terroryzując kierowcę(Deptul przypomniał mi że chciałem zaplacić kierowcy trolejbusa aby zawiozł nas do hotelu-zaznaczam trolejbusa) a nasze kroki skierowaliśmy do sklepiku nocnego w którym sprzedawczyni o mocno azjatyckich rysach miała luźniejsze podejście do prohibicji co widać po torbie Grega.




Tak zakończył się dzień pełen wrażeń. Moje stopy błagały o litość i trzeba było szybko sie znieczulić bo przed nami kolejny dzionek...

ENDRIUZET 28.06.2011 01:46

Wow. Wracam na foruma czytać , czytać, czytać .... oj niezłe samice czekają na mnie w Mockwie. Jeszcze 15 lat temu były by to "łatwe łupy" dla "europejczyka" z Polski ...

calgon 28.06.2011 18:24

4 Załącznik(ów)
Wstaliśmy dość szybko i powitaliśmy kolejny słoneczny dzień, nastepnie pojechalismy jeszcze do centrum strzelić fotki naszym sprzętom na placu czerwonym.





Ruch zwiększył sie dlatego zgodnie z zaleceniami Rycha płynęliśmy w korkach dostosowując sie do stylu jazdy Rosjan.Wychodziło nam to coraz lepiej i z mniejszą obawą wpychalismy się z kuframi między te wszystkie mercedesy, porsche i inne cuda techniki.


Im dalej od Moskwy robiło się coraz luźniej i odbijając od głównej drogi zdecydowaliśmy sie kierować na Sankt Petersburg drogami gorszej kategorii.

Były dziury były szutry i asfalty.
Dziwne ukryte lotniska z ogromnymi samolotami w miejscach, które nie powalały estetyką, ale były dla mnie czymś nowym.

Raczej skromna wiejska zabudowa i wyczuwalna bieda.

Jadąc i myśląc pojawiały sie w głowie różne przemyślenia i pytania.

Czy sprzęt wytrzyma?

Czy wystarczy sił i samozaparcia?

Mniej więcej w połowie drogi do Sankt Petersburga byliśmy juz na tyle zmęczeni ,że postanowiliśmy szukać noclegu.

Ja jechałem juz na oparach i modliłem sie aby gdziekolwiek była stacja benzynowa.

Miałem troche żal do siebie, że nie nalałem paliwa pod sam korek upychając cenne krople do baku.

Inna sprawa,że moja maszyna paliła najwięcej a Gregowe Bmw najmniej.

Początkowo tłumaczyłem to kuframi, ale paliwo było tanie także nie ruszało mnie to w w tym momencie.



Całe szczęście pojawiło sie małe senne jakby wyludnione miasteczko Demyansk.

Okazało się ,że niedaleko jest stacja benzynowa a nawet jest gdzie przenocować.

Zakwaterowalismy sie powiedzmy w motelu choc to stwierdzenie mocno dodaje splendoru temu miejscu.

Były jednak łóżka a hall po krótkich negocjacjach posłużył za garaż.








Pokonaliśmy schody ku zdziwieniu Pani zarządzającej przybytkiem i poczuliśmy sie bezpieczniej.







Jeszcze szybka kontrola paszportów, imie dziadka siostry itd -Rosjanie chyba sie z tego nie wyleczą a przynajmniej dużo czasu upłynie.

Początkowo turysta kwaterujący sie gdziekolwiek sprawia wrażenie szpiega przynajmniej takie było moje odczucie.

Wreszcie mogliśmy zrzucić łachy i odpocząć.






Ponieważ w Rosji ceny żywności są przystepne stwierdziliśmy, że poszukamy może jakiegos miejsca gdzie bedzie mozna coś zjeść na ciepło aby jeszcze nie uszczuplać naszych zapasów.

Krótki spacer po Demyansku pomógł znaleźć coś na kształt tawerny w której byliśmy jedynymi gośćmi ale za to dobrze i niedrogo najedliśmy sie do syta.

Standardowo obejrzeliśmy armaty, armatki czołgi i inne uzbrojenie w charakterze pomników gdzie wszędzie leżą kwiaty.


Perspektywa prysznica i wygodnego łóżka była kojąca.
Ciepły prysznic był tylko zimny bo ktoś sprytnie przekręcił kurek a wygodne łóżko no cóż...


Musielismy przeprowadzić losowanie gdyż było jedno mniejsze i jedno małżeńskie.

Rychu był sierotką i tak przeprowadził losowanie, że musiałem dzielić wyro z Deptulem.

Podobno to nie pierwsze losowanie Ryśka.

O ile Deptul narzekał na Grega, że chrapie jakby brał udział w konkursie cięcia drzewa piłą mechaniczną o tyle Deptul zwierzył mi się, że chrapie tylko jak jest zmęczony albo pijany.


Niestety oba warunki były spelnione tak więc nauczony doświadczeniem zapchałem uszy koreczkami i oddałem sie w objęcia Morfeusza.

Futrzak 28.06.2011 19:01

Piękna relacja tak sie mogę rehabilitowac

majki 29.06.2011 08:46

:lukacz: :lukacz: Dajesz Calgon. :Thumbs_Up:

calgon 29.06.2011 20:27

7 Załącznik(ów)
Budzę sie rano obok Deptula patrzę dyskretnie jestem nietkniety- myśle jest ok bo on jeszcze chrapie.:-)


Komary wielkosci słonia latały po pokoju i brzeczały nad ranem jak bombowce a słoneczko waliło jak szalone.


Kolejny piękny dzień.

Zaciekawiony patrze przez okno w dal. Pusto i cicho jak makiem zasiał.


Zacząłem wczesniej sie pakować niż reszta aby nie opóźniac i nawet zdecydowałem, że założe lżejsze ciuchy co było trafną decyzją.


Towarzystwo wstało a wiec tradycyjnie kawka śniadanko.


Ustaliliśmy, że dzisiaj dojedziemy do Finlandii.Zdania na temat wbijania sie do Sankt Petersburga były podzielone choć ja miałem straszną ochote na to miasto.



Ponieważ dosyć wcześnie wyjechaliśmy przed Petersburgiem stawiliśmy sie w godzinach popołudniowych.









Tradycyjne fotki przed napisem i jedziemy dalej. Patrze na Rycha on cos tak jakby szybciej wsiadł i odjechał.

Coś mi nie grało ale spokojnie sie zapakowaliśmy na maszyny i jedziemy.

Nieco ponad 200 metrów dalej wyskakuje milicjant z punktu DPC, które rozmieszczone sa w wielu miejscach zatrzymując mnie i Deptula.

W związku z tym, że do tej pory nie zapłaciliśmy ani grosza myśle- nadszedł ten czas.

Zastanawiam sie gdzie jest Greg.
Okazało sie ze olał Pana kontrolującego odwrócil głowe i pojechał czekając na nas 1 km dalej. Chyba wiedział co się święci


Rutynowa kontrola, papiery w porzadku żadnego mandatu.


Na miejscu kontroli poznajemy uprzejmego Rosjanina Maksima na mocno styranym Varadero, który bardzo przyjaźnie sie zachował i dał nam namiary na kolegę w Murmańsku, prowadzącego jakiś motel dla motocyklistów.

Chętnie wziąłem namiar i chwile pogadalismy.
Deptul nawet został rozpoznany jako uczestnik wyprawy z zeszłego roku na Rybacki.

W między czasie zatrzymał sie jakiś dresik w Bmw z ciemnymi szybami pytając czy nie potrzebujemy pomocy.To są dopiero jaja pomyślałem, nawet dresik był przyjazny.


Jadąc w kierunku centrum ruch sie zagęszczał a słońce prażyło coraz mocniej.

Wyczytałem gdzieś że trzeba zobaczyć most na Newie.
W bravo girl napisali ze wokalista modern talking machał reką do fanów i spadł mu Rolex z łapy za kupe dolców.


Deptul był dosyć ciepło ubrany i nawet polewaczki śmigające po ulicach nie pomagały mu utrzymać komfortu cieplnego, bylo nawet gorzej bo oznajmił nam w pewnym momencie, że bedzie mdlał.

Na tym etapie obracaliśmy to jeszcze w żart ale to nie był jego dzień.

Rychu i jego Tomtom prowadzili na most a nasze kontrolki luzu w Afrykach jednocześnie zwariowały przy 32 stopniowym upale.Mojej tak już zostało:-)


Po 1,5 godziny przebijania sie w korkach tego pieknego miasta dojechaliśmy do mostu i pieknej Newy.









Trafiliśmy nawet na jakieś parki ślubne w hamerach.





oraz lidera jakiegoś zespołu disco polo






i znowu Hamery





Po odpoczynku nasz John Wayne wział na siebie cieżar przewodzenia stadu bydła do Arizony.




Jak on wywijał tymi touratechami w tych korkach.

Ledwo za nim nadążaliśmy to porsche z lewej to hamer z prawej.

To torowisko to nawrót w końcu mijamy Rolls Roycea a samcem alfa jak nie za kolebie !

On kierownica w lewo motor w prawo on kierownica w prawo motor w lewo i sruuuuuuuuuu w stara Ładę.

Ja tylko pomyslałem- lewej ćwiartki w Ładzie nie ma.

Jednak chyba to tylko lusterko?

John w pędzęl a rajdowiec wyskakuje z Łady i w pogoń za naszym Odyńcem!
Nagle trach go w plecy.

Deptul miał tyle warstw na sobie, że prawie nie poczuł.

Gdyby miał mniejszy rozstaw? gdyby nie było takiego korka?

Tak zjeżdzamy na chodnik.

Gorąco masakra, w sumie to nie wiemy czy sie smiać czy nie.

calgon 29.06.2011 20:37

Wściekły Rosjanin podlatuje i zaczynają sie negocjacje a my robimy zbiórkę kasy.

Chciał 100 zł dostał 70zł co i tak starczyło na kapitalke jego Wajpera.

Najważniejsze, że wszyscy rozstali sie w zgodzie a my nie siedzielismy na chodniku w 32 stopniach czekając na milicję.

Troche pożartowalismy jak to dobrze że John nie ustrzelił tego Rollsa.


Po tych wrażeniach musielismy stanąć na stacji i ochłonąć. Do ładnego Rosyjskiego Vyborga zostało 150 km.

Poszło szybko, ale musieliśmy obkupić sie w wiadome zapasy. Wódka do tego wódka oraz wódka i jedzenie na odcinek fiński zamierzonej wycieczki.

Jeszcze tylko tankowanie do pełna za 2,50 i witaj granico Finlandia- Rosja.

rumpel 29.06.2011 20:46

W bravo girl napisali ze wokalista modern talking machał reką do fanów i spadł mu Rolex z łapy za kupe dolców.
:haha2:

graphia 29.06.2011 21:03

Calgon! Nie napisałeś nic od pół godziny!!! Jak długo mamy jeszcze czekać?!! :Thumbs_Up: :D

duzy79 30.06.2011 17:05

Calgon jak gdzieś pojedziemy to na tobie spocznie odpowiedzialność za pisanie relacji.

calgon 30.06.2011 17:27

3 Załącznik(ów)
Na granicy nie było zbyt dużej kolejki i jakoś tak spokojniej niż na łotewsko-rosyjskiej.

Kilku Finów, którzy regularnie wyskakują zatankować auta na rosyjską stronę oraz kilku lekko zawianych małolatów, którzy wyskoczyli do Rosji sie napić.



Otrzymujemy standardowe papierki do wypełnienia.

Calgon wypełnia je niczym rodowity Rosjanin.

Tu "da" tu "da" tam "niet" tam "niet".


Dwójka celników czyli Pani wklepująca coś jednym palcem na klawiaturze i co chwila sie jej coś zawiesza oraz koleś twardziel pytający nas czy mamy polskie piwo i mamroczący, że Gdańsk to chyba kiedyś był ich.



Tworzy się kolejka Finowie coś przestępują z nogi na nogę, ale ja robie mine w stylu co poradzę z tymi Ruskimi u nas w zjednoczonej Europie tego nie ma.


Tak czekając na załatwienie wszystkich spraw wspominam Petersburg , ktory jakoś bardziej przypadł mi do gustu niz Moskwa i obiecałem sobie, że kiedyś tam wrócę, mocniej zahaczając o Litwe i Estonie.


W pewnym momencie podszedł do nas starszy Fin zaciekawiony rejestracjami i pytał co i jak i gdzie oferując ,że pomoże nam znaleźć nocleg.


Gdy już przekroczyliśmy granice od razu jakoś zrobiło sie czyściej i bardziej poukładanie.






Pojechaliśmy za Finem na kemping, ktory jednak już był zamknięty i nie było z kim gadać.

Generalnie poruszając sie po Skandynawii trzeba tak zaplanować dzień aby około godziny 17-18 szukać spokojnie miejsca na nocleg. Jest wtedy czas aby coś sobie ugotować, spokojnie sie napić i normalnie pójść spać.

Oczywiście wszystko jest sprawą wzgledną i można rozbijać namiot późno, ale z dzikimi miejscówkami jest raczej problem.


Przy pomocy naszego cudzoziemca znaleźliśmy kemping, który był czynny i przyjęto nas w 5 minut załatwiając wszystkie formalności.


Miejsce nad jeziorem w okolicach Puumali przepiękne i domek z wszelkimi wygodami.Co do cen to najbardziej kalkuluje sie jechać w 4 osoby bo domek i tak jest w tej samej cenie. (jedna czy cztery to ta sama cena)

Wychodzi niewiele drożej niż namiot także moim zdaniem namiot kompletnie się nie opłaca.

Do tematu namiotowo-domkowego jeszcze wrócę w dalszej części.

To ,że pomerdało mi sie z godzinami to już Deptul z Gregiem wiedzieli wczesniej i śmiali sie, że ja ciągle jadę łotewskim. Po jakimś czasie juz miałem gdzieś ten zegarek.

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie pora o której było jasno.Generalnie im już dalej na północ to noce były białe a słońce w nocy było normalną sprawą.

To był dla mnie mały szok.







Wieczorem przy tradycyjnie i okazjonalnie wypijanej odrobinie czegoś mocniejszego nasz druh Deptul oznajmił nam, że niestety jego bóle placów na tyle się nasiliły, że nie da rady dalej jechać.

Nasze nastroje trochę sie popsuły i wspólnie ustaliliśmy, że nie ma sensu na siłe nikogo namawiać bo jesli coś się wydarzy 2-3 tysiace kilometrów dalej to powstanie większy problem.

Jak sie poźniej okazało dobrze zrobił gdyż czekaja go dalsze zabiegi z tym związane.

Poszedłem spać z myślami, że zostanę tylko ja i Ryszard.

-Czy dam radę?

W końcu ja tez miałem problem z tymi plecami tylko ciagle o tym wspominałem i robiąc jakieś dziwne ćwiczenia oraz konsumując tabletki parłem do przodu.

Info Deptula spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, ale chłopina widocznie dusił to w sobie i wiedział co robi.

-Może wrócić z Deptulem?

-Nie, to nie wchodziło w rachubę.

-Czy Tata Ryszard porzuci mnie gdzieś w Tajdze na pożarcie niedźwiedziom?

On chyba taki nie jest?

Na tyle sie jeszcze z Gregiem nie znaliśmy dlatego ruszałem z małymi obawami i ciekawością co będzie dalej przez kolejne 17 dni.

Po ciężkim dniu pełnym wrażeń spokojnie poszliśmy spać a ze sprzętu hajfi dochodziły piosenki Starego Dobrego Małżeństwa.

graphia 30.06.2011 17:53

Pięknie. Kleć następną opowiastkę :)

Ronin 01.07.2011 13:13

Cytat:

Napisał calgon (Post 185396)
Po ciężkim dniu pełnym wrażeń spokojnie poszliśmy spać a ze sprzętu hajfi dochodziły piosenki Starego Dobrego Małżeństwa.


już nie jest czwarta nad ranem! wstawaj i do klawiatury :)

stoner 01.07.2011 13:48

Super historia!

Ronin 01.07.2011 13:54

Cytat:

Napisał stoner (Post 185519)
Super historia!

Twoja też, więc proszę kontynuować w odpowiednim wątku:)

Futrzak 01.07.2011 15:38

czytam z zaciekawieniem i zastanawiam się co będzie dalej powoli zaczyna się relacja zmieniać w Sage o dwóch takich co pojechali gdzieś i Calgonie co wszystko opisał

zbyszek_africa 01.07.2011 15:51

Jeszcze Deptul nie odjechał, a już puszczali sobie piosenki Stare Dobre Małżeństwo;)
A to dopier wstęp, będę czytał z zapartym tchem:lukacz:
pozdr.

calgon 01.07.2011 16:11

Zbychu wątek który Ciebie nurtuje zamierzam opisać ale nie wiem czy uzyskam akceptację:-)))))))))))))))))))))))

calgon 01.07.2011 21:48

8 Załącznik(ów)





Kolejny dzień zapowiadał się słonecznie
i powoli zwlekaliśmy się z łóżek. Obfita kolacja jeszcze telepała się w brzuchu dlatego poranna kawa dobrze wszystkim zrobiła poprawiając pracę jelit.:-)

Odnośnie jedzenia umówiliśmy się, że weźmiemy tzw. weki.
Słysząc te słowa przed naszym wyjazdem musiałem ostro się natrudzić aby odtworzyć w pamięci co to jest.

Kiedy wreszcie zrozumiałem o co chodzi przeprowadziłem casting w rodzinie na chętną do zrobienia owych słoików.

Jak się okazało to świetny sposób na ciepłą strawę w Skandynawii gdyż mój budżet mógłby nie przeżyć takiej kolacji w Finlandii czy Norwegii.

Hajs jak zawsze nie gra roli, ale po co wydawać te ciężko zarabiane miliony w tak nieprzemyślany sposób.

Dorzucając do tak zawekowanego mięsa ryż czy kasze oraz warzywka w puszkach zakupione w Rosji otrzymaliśmy niedrogie, ale jakże poprawiające samopoczucie posiłki.

Celowo wspomniałem o tych wekach gdyż podczas poranka Deptul próbował telefonicznie rezerwować prom powrotny zgodnie z naszymi ustaleniami a Ja z Ryśkiem kołowaliśmy niczym sępy nad umierającym spoglądając w jego kufry.

Patrzyliśmy co może nam się przydać w dalszej podróży.
Na pierwszy ogień poszły weki Deptula jak się poźniej okazało zrobił je sam i były NAJLEPSZE!

Ja jeszcze uzupełniłem mój worek o jakieś drobiazgi z Deptulowych pakunków a Rysiek począł sprawdzać czy Bmw jeszcze trzyma się kupy.

W końcu nadszedł czas pożegnania.
Były łzy klepanie po plecach życzenia szerokiej drogi itp.

Nasz kolega spokojnie odjechał a my po podziale łupów nie mieliśmy jak się zapakować.

Ryszard zakomunikował

-Teraz Calgonie wypier...... my wszystko z Twoich kufrów oraz worka bo czas na lekcje pakowania.

Cóż tam się nie znajdowało?. Za każdym razem gdy wyrzucałem coś na podłogę Ryszard wpadał w coraz większe osłupienie.

W pewnym momencie Rysiek zapytał

-Jeśli wyciągniesz drugi kask stawiam flaszkę w Norwegii co nie jest łatwe do zdobycia.

-Do takiej ekstrawagancji się nie posunąłem kolego-odparłem

Gdy już wszystko - zaznaczam wszystko- zmieściło się i oplotłem czamadany gumami i pająkami ustaliliśmy, że bez napinki ruszamy na północ.

Ile przejedziemy tyle przejedziemy. W moim odczuciu Finlandia była niemalże pusta i tylko domki co jakiś czas między jeziorami przypominały, że ktoś tu mieszka.

Gładki asfalt i fajnie wyprofilowane zakręty dawały bardzo dużą przyjemność z jazdy. Piękna pogoda i czyste powietrze do tego stopnia poprawiły mi nastrój,że podniosłem szczękę w moim kasku i z radością rozglądałem się nie zawsze patrząc przed siebie.

Z Puumali kierowaliśmy sie na Joensuu zahaczając o miasto w którym mieścił się jakiś miejscowy dealer Rukki:-)))).

Niestety było jakieś święto narodowe i nie pomacaliśmy niczego.
Sklep jak na takie odludzie był pokaźny a na zewnątrz stały nawet wielkie łodzie i motorówki.

Gdy już znudziły nam się asfalty, które momentami były tak fajnie wyprofilowane jak sinusoida co powodowało przy szybkim najechaniu i zjeździe efekt windy czy samolotu uderzyliśmy na szutry.

Załącznik 21983


Załącznik 21984


Załącznik 21985


O odpowiedniej godzinie zaczęliśmy szukać noclegu.
Przejechałem 500 km z czego prawie połowę szutrami i nie byłem zmęczony.
Krajobraz powoli budził we mnie odkrywcę:-)

Nocleg wypadł w miejscowości Lentiira i była to tak wypasiona Hyta, że bałem się zapytać ile to będzie kosztowało.

Greg wzniósł się na wyżyny i ściemniał gościa na wszelkie możliwe sposoby.
Utargował 6 osoby domek zbijając cenę o 40% a na końcu z uściskiem dłoni przekazał z uśmiechem jeszcze mniej.

Fin podziękował z uśmiechem i przekazał klucze.

Załącznik 21986




Załącznik 21987



Gdy wszedłem do środka wiedziałem że będzie to długa noc i szybko nie pójdę spać.







Greg zabrał się za tworzenie nastroju a ja sprawdzałem co by tu zjeść





Piękny dzień jazdy na motocyklu trzeba było oblać












Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:38.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.