Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=9775)

duzy79 30.06.2011 17:05

Calgon jak gdzieś pojedziemy to na tobie spocznie odpowiedzialność za pisanie relacji.

calgon 30.06.2011 17:27

3 Załącznik(ów)
Na granicy nie było zbyt dużej kolejki i jakoś tak spokojniej niż na łotewsko-rosyjskiej.

Kilku Finów, którzy regularnie wyskakują zatankować auta na rosyjską stronę oraz kilku lekko zawianych małolatów, którzy wyskoczyli do Rosji sie napić.



Otrzymujemy standardowe papierki do wypełnienia.

Calgon wypełnia je niczym rodowity Rosjanin.

Tu "da" tu "da" tam "niet" tam "niet".


Dwójka celników czyli Pani wklepująca coś jednym palcem na klawiaturze i co chwila sie jej coś zawiesza oraz koleś twardziel pytający nas czy mamy polskie piwo i mamroczący, że Gdańsk to chyba kiedyś był ich.



Tworzy się kolejka Finowie coś przestępują z nogi na nogę, ale ja robie mine w stylu co poradzę z tymi Ruskimi u nas w zjednoczonej Europie tego nie ma.


Tak czekając na załatwienie wszystkich spraw wspominam Petersburg , ktory jakoś bardziej przypadł mi do gustu niz Moskwa i obiecałem sobie, że kiedyś tam wrócę, mocniej zahaczając o Litwe i Estonie.


W pewnym momencie podszedł do nas starszy Fin zaciekawiony rejestracjami i pytał co i jak i gdzie oferując ,że pomoże nam znaleźć nocleg.


Gdy już przekroczyliśmy granice od razu jakoś zrobiło sie czyściej i bardziej poukładanie.






Pojechaliśmy za Finem na kemping, ktory jednak już był zamknięty i nie było z kim gadać.

Generalnie poruszając sie po Skandynawii trzeba tak zaplanować dzień aby około godziny 17-18 szukać spokojnie miejsca na nocleg. Jest wtedy czas aby coś sobie ugotować, spokojnie sie napić i normalnie pójść spać.

Oczywiście wszystko jest sprawą wzgledną i można rozbijać namiot późno, ale z dzikimi miejscówkami jest raczej problem.


Przy pomocy naszego cudzoziemca znaleźliśmy kemping, który był czynny i przyjęto nas w 5 minut załatwiając wszystkie formalności.


Miejsce nad jeziorem w okolicach Puumali przepiękne i domek z wszelkimi wygodami.Co do cen to najbardziej kalkuluje sie jechać w 4 osoby bo domek i tak jest w tej samej cenie. (jedna czy cztery to ta sama cena)

Wychodzi niewiele drożej niż namiot także moim zdaniem namiot kompletnie się nie opłaca.

Do tematu namiotowo-domkowego jeszcze wrócę w dalszej części.

To ,że pomerdało mi sie z godzinami to już Deptul z Gregiem wiedzieli wczesniej i śmiali sie, że ja ciągle jadę łotewskim. Po jakimś czasie juz miałem gdzieś ten zegarek.

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie pora o której było jasno.Generalnie im już dalej na północ to noce były białe a słońce w nocy było normalną sprawą.

To był dla mnie mały szok.







Wieczorem przy tradycyjnie i okazjonalnie wypijanej odrobinie czegoś mocniejszego nasz druh Deptul oznajmił nam, że niestety jego bóle placów na tyle się nasiliły, że nie da rady dalej jechać.

Nasze nastroje trochę sie popsuły i wspólnie ustaliliśmy, że nie ma sensu na siłe nikogo namawiać bo jesli coś się wydarzy 2-3 tysiace kilometrów dalej to powstanie większy problem.

Jak sie poźniej okazało dobrze zrobił gdyż czekaja go dalsze zabiegi z tym związane.

Poszedłem spać z myślami, że zostanę tylko ja i Ryszard.

-Czy dam radę?

W końcu ja tez miałem problem z tymi plecami tylko ciagle o tym wspominałem i robiąc jakieś dziwne ćwiczenia oraz konsumując tabletki parłem do przodu.

Info Deptula spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, ale chłopina widocznie dusił to w sobie i wiedział co robi.

-Może wrócić z Deptulem?

-Nie, to nie wchodziło w rachubę.

-Czy Tata Ryszard porzuci mnie gdzieś w Tajdze na pożarcie niedźwiedziom?

On chyba taki nie jest?

Na tyle sie jeszcze z Gregiem nie znaliśmy dlatego ruszałem z małymi obawami i ciekawością co będzie dalej przez kolejne 17 dni.

Po ciężkim dniu pełnym wrażeń spokojnie poszliśmy spać a ze sprzętu hajfi dochodziły piosenki Starego Dobrego Małżeństwa.

graphia 30.06.2011 17:53

Pięknie. Kleć następną opowiastkę :)

Ronin 01.07.2011 13:13

Cytat:

Napisał calgon (Post 185396)
Po ciężkim dniu pełnym wrażeń spokojnie poszliśmy spać a ze sprzętu hajfi dochodziły piosenki Starego Dobrego Małżeństwa.


już nie jest czwarta nad ranem! wstawaj i do klawiatury :)

stoner 01.07.2011 13:48

Super historia!

Ronin 01.07.2011 13:54

Cytat:

Napisał stoner (Post 185519)
Super historia!

Twoja też, więc proszę kontynuować w odpowiednim wątku:)

Futrzak 01.07.2011 15:38

czytam z zaciekawieniem i zastanawiam się co będzie dalej powoli zaczyna się relacja zmieniać w Sage o dwóch takich co pojechali gdzieś i Calgonie co wszystko opisał

zbyszek_africa 01.07.2011 15:51

Jeszcze Deptul nie odjechał, a już puszczali sobie piosenki Stare Dobre Małżeństwo;)
A to dopier wstęp, będę czytał z zapartym tchem:lukacz:
pozdr.

calgon 01.07.2011 16:11

Zbychu wątek który Ciebie nurtuje zamierzam opisać ale nie wiem czy uzyskam akceptację:-)))))))))))))))))))))))

calgon 01.07.2011 21:48

8 Załącznik(ów)





Kolejny dzień zapowiadał się słonecznie
i powoli zwlekaliśmy się z łóżek. Obfita kolacja jeszcze telepała się w brzuchu dlatego poranna kawa dobrze wszystkim zrobiła poprawiając pracę jelit.:-)

Odnośnie jedzenia umówiliśmy się, że weźmiemy tzw. weki.
Słysząc te słowa przed naszym wyjazdem musiałem ostro się natrudzić aby odtworzyć w pamięci co to jest.

Kiedy wreszcie zrozumiałem o co chodzi przeprowadziłem casting w rodzinie na chętną do zrobienia owych słoików.

Jak się okazało to świetny sposób na ciepłą strawę w Skandynawii gdyż mój budżet mógłby nie przeżyć takiej kolacji w Finlandii czy Norwegii.

Hajs jak zawsze nie gra roli, ale po co wydawać te ciężko zarabiane miliony w tak nieprzemyślany sposób.

Dorzucając do tak zawekowanego mięsa ryż czy kasze oraz warzywka w puszkach zakupione w Rosji otrzymaliśmy niedrogie, ale jakże poprawiające samopoczucie posiłki.

Celowo wspomniałem o tych wekach gdyż podczas poranka Deptul próbował telefonicznie rezerwować prom powrotny zgodnie z naszymi ustaleniami a Ja z Ryśkiem kołowaliśmy niczym sępy nad umierającym spoglądając w jego kufry.

Patrzyliśmy co może nam się przydać w dalszej podróży.
Na pierwszy ogień poszły weki Deptula jak się poźniej okazało zrobił je sam i były NAJLEPSZE!

Ja jeszcze uzupełniłem mój worek o jakieś drobiazgi z Deptulowych pakunków a Rysiek począł sprawdzać czy Bmw jeszcze trzyma się kupy.

W końcu nadszedł czas pożegnania.
Były łzy klepanie po plecach życzenia szerokiej drogi itp.

Nasz kolega spokojnie odjechał a my po podziale łupów nie mieliśmy jak się zapakować.

Ryszard zakomunikował

-Teraz Calgonie wypier...... my wszystko z Twoich kufrów oraz worka bo czas na lekcje pakowania.

Cóż tam się nie znajdowało?. Za każdym razem gdy wyrzucałem coś na podłogę Ryszard wpadał w coraz większe osłupienie.

W pewnym momencie Rysiek zapytał

-Jeśli wyciągniesz drugi kask stawiam flaszkę w Norwegii co nie jest łatwe do zdobycia.

-Do takiej ekstrawagancji się nie posunąłem kolego-odparłem

Gdy już wszystko - zaznaczam wszystko- zmieściło się i oplotłem czamadany gumami i pająkami ustaliliśmy, że bez napinki ruszamy na północ.

Ile przejedziemy tyle przejedziemy. W moim odczuciu Finlandia była niemalże pusta i tylko domki co jakiś czas między jeziorami przypominały, że ktoś tu mieszka.

Gładki asfalt i fajnie wyprofilowane zakręty dawały bardzo dużą przyjemność z jazdy. Piękna pogoda i czyste powietrze do tego stopnia poprawiły mi nastrój,że podniosłem szczękę w moim kasku i z radością rozglądałem się nie zawsze patrząc przed siebie.

Z Puumali kierowaliśmy sie na Joensuu zahaczając o miasto w którym mieścił się jakiś miejscowy dealer Rukki:-)))).

Niestety było jakieś święto narodowe i nie pomacaliśmy niczego.
Sklep jak na takie odludzie był pokaźny a na zewnątrz stały nawet wielkie łodzie i motorówki.

Gdy już znudziły nam się asfalty, które momentami były tak fajnie wyprofilowane jak sinusoida co powodowało przy szybkim najechaniu i zjeździe efekt windy czy samolotu uderzyliśmy na szutry.

Załącznik 21983


Załącznik 21984


Załącznik 21985


O odpowiedniej godzinie zaczęliśmy szukać noclegu.
Przejechałem 500 km z czego prawie połowę szutrami i nie byłem zmęczony.
Krajobraz powoli budził we mnie odkrywcę:-)

Nocleg wypadł w miejscowości Lentiira i była to tak wypasiona Hyta, że bałem się zapytać ile to będzie kosztowało.

Greg wzniósł się na wyżyny i ściemniał gościa na wszelkie możliwe sposoby.
Utargował 6 osoby domek zbijając cenę o 40% a na końcu z uściskiem dłoni przekazał z uśmiechem jeszcze mniej.

Fin podziękował z uśmiechem i przekazał klucze.

Załącznik 21986




Załącznik 21987



Gdy wszedłem do środka wiedziałem że będzie to długa noc i szybko nie pójdę spać.







Greg zabrał się za tworzenie nastroju a ja sprawdzałem co by tu zjeść





Piękny dzień jazdy na motocyklu trzeba było oblać












Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:05.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.