Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Stany, stany... (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=3823)

Misza 11.08.2009 14:21

Wg mnie... to mapa spotu ma lekkie przesunięcie w stosunku do rzeczywistych współrzędnych :) i rzeczywiście są tam gdzie mieli być :)

graphia 11.08.2009 14:28

czyli jednak z drugiej strony.... ciekawe ciekawe

Robert Movistar 11.08.2009 14:42

Chyba jednak Afganistan:at: Granica jest za rzeką.

Mogę teraz z czystym sumieniem napisać. (wpier..... o Sambora myślę że nie dostanę). Od czasu do czasu stęskniony Izi wysłał smsa. Można by się teraz trochę cofnąć

05.08.2009

"Mamy jakiegoś pecha z przekroczeniem afgańskiej granicy. Zbliżają się u nich niedługo wybory.Co oczywiście skutkuje napierdalaniem się. Nie możemy nawet w konwoju jechać. Próbujemy innego przejścia, może będzie trochę spokojniej, tylko takie góry i taki teren, że zajmie nam to kilka dni.
Przy przejeździe przez rzekę zaatakował nas wąż - gruby jak ręka. Tubylcy mówią, że przy ugryzieniu trzeba pić mocz. Sambor twierdzi, że mocz Iziego po schłodzeniu jest całkiem nie zły."


06.08.2009

"Jutro raczej się nie uda dojechać, ale pojutrze może...Ogólnie przejebane tu jest. Właśnie mamy kontrol wojskową. Mierzą do nas z broni. Granica to normalnie trzoda!! Wszyscy latają z bronią"

"Teraz właśnie otoczyło na sześciu w..." Hm...cokolwiek to znaczy

"Ogólnie jest spoko. Czasem żołnierze są posrani, zresztą my chyba też. Talibowie często do zamachów używają motocykli, tak że do punktów kontroli nie należy się szybko zbliżać, bo grozi seria z kałacha. Mój plasticzany Acerbisa zbiornik mógłby tego nie wytrzymać. Sambor zapłakałby się, gdyby przestrzelili butelki z moczem"

07.08.2009

"Jedziemy jakoś o własnych siłach. Zbieramy cyklicznie mocz do butelek, tak na wszelki wypadek. W sumie to do ciepłego też się da przyzwyczaić. Oby wacha z moczem się nie pojebała"

"Okurwieć można z tym Afganistanem.Przez jedno przejście nas nie wpuścili, bo strzelanina i rozruchy. Kunduz prze który mieliśmy przejechać przejęli talibowie. Pojechaliśmy przez 3 dni na inne przejście i jest nadzieja że będzie ok. Stoimy pod ambasadą afgańską. Przejazd mają nam dać w poniedziałek, bo dziś już piątek i nic się nie załatwi. Chyba że mocz do butelki. Ciekawe jak by smakował po poczwórnej destylacji..."

11.08.2009 czyli dziś o 6.50

"Mamy wszystkie papiery, teraz talibskim sposobem atak na granicę!!!"

graphia 11.08.2009 14:50

o kurwa... nieźle

Marcin SF 11.08.2009 15:32

oj tak jak zrobiłem zbliżenie to są za rzeką i za granicą ... no to tylko szczęścia pozostaje życzyć !

Elwood 11.08.2009 18:20

Za rzeką jest post tadżycki jako pierwszy.
Znaczy to tyle, że są na granicy. A jak już są, to... wjadą:)
Granica jest otwarta od 8.00 do 16.00 lub jak im się tam podoba akurat.

puntek 12.08.2009 08:46

chybabym się lekko posrał... jak by z kałacha celowali we mnie ...
zresztą grozy nadaj eteż tekst - >>oni też są posrani << nic gorszego niż lękliwy, zestresowany gość z odbezpieczonym kałachem ...
szacun za odwagę :)

Marcin SF 12.08.2009 14:52

poszli dalej

Elwood 13.08.2009 08:15

Na lakach pasly sie owce, kozy i jaki. Dopadla mnie choroba,

jeden dzien przelezalem goraczkujac w jurcie przeznaczonej dla gosci pod

troskliwa opieka z-Wakh-szczonych Tadzykow. Po 6 dniach od wyruszenia z

Sarhad-e Broghil (ostatnia wies, do ktorej prowadzi wybudowana przez

Rosjan droga) dotarlem do pierwszej kirgizkiej osady - Khosch Goz. Hadzi

Osman przyjal mnie zyczliwie, ale jak kazdy tutaj nie wierzyl, ze mam

malo pieniedzy :> W nastepnych dniach czekalo mnie lokalne wesele,

ktoremu towarzyszylo buzkashi z osniezonymi, pamirskimi szczytami w tle

oraz pierwsza w zyciu powazna jazda konna, ktora przerodzila sie

ostatecznie w dluzsza, dwutygodniowa eskapade. Straszliwie mi sie konne

poruszanie sie spodobalo (rower wymieka!) i w pewnym momencie bardzo

powaznie myslalem nad kupnem konia... Jednak fakt, ze nic o koniach nie

wiedzialem i wyczerpaloby to do cna moj budzet, spowodowal, ze

zdecydowalem sie tylko na wynajem. Kolejne dni stanowila wedrowka konna

do Tegermansu - doslownie konca Afganistanu, wschodniego konca. Dalej

byli juz tylko tadzyccy rozbojcy i chinskie kule z kalasznikowa, ktore

mozna bylo zarobic w plecy... Wedrowalem z Kirgizem imieniem Samad, ktory

byl uzalezniony od opium. Codzienny rytual zajmowal mu 4-5h i mial

miejsce przed snem. Mimo nalogu (i wysokiej ceny swoich uslug) Samad

sprawowal sie bardzo dobrze. Z ostatniej wioski w Afganistanie - Sajotuk

- do druzyny dolaczyl Hadziboy. Teraz bylo nas trzech i moglismy stawic

czola Tadzykom. Wlasnie, Tadzykom. To tutaj duzy problem - kradna bydlo

(jednemu z poznanych przeze mnie Kirizow ukradli w ciagu roku 300 jakow,

10 koni i 5 wielbladow [tak, sa tu wielblady, bo mimo duzej ilosci wody

Korytarz to pustynia, sa nawet malutkie diuny], o wartosci rynkowej okolo

150 000 dolarow) oraz napadaja na podroznych. Zolnierzy nie ma tu zadnych

i trzeba bronic sie samemu. Bezpieczna druzyna liczy co najmniej 3 osoby

i 2 karabiny. My mielismy 3 karabiny, bo nie chcialem byc bezbronny i

obudzic sie pewnej nocy z lufa przystawiona do glowy... stracilem juz 2

aparaty foto i na stracenie trzeciego nie moglem sobie pozowlic :> W

rezultacie przez 3 noce, bo tyle przebywalismy w strefie bezposredniego

zagrozenia, spalem przytulony do karabinu. Nie byly to dobre noce. Sen

byl przerywany, serce czasem walilo jak mlot, bron byl zimna, a ja

bolesnie zdawalem sobie sprawe ze swojego braku umiejetnosci poslugiwania

sie nia i zbyt malej ilosci miejsca w mojej trumnie by sie wyprostowac i

przylozyc kolbe do barku, gdyby zaszla taka potrzeba... Na szczescie nie

bylo potrzeby uzywania jej. Przynajmniej nie na Tadzykach. Hadziboy...


Te info właśnie otrzymałem od kumpla, który jest obecnie w Afganie i zaliczył Korytarz (sporo konsultowalismy razem przed jego wjazdem, skoro udało mi się tam wczesniej wjechac bez przeszkód)
Nie wiem czy do Iziego doszly moje smsy, myslę Robert, że warto chłopaków uprzedzić, choć pewnie dowiedzą się sami wszystkiego po drodze.

Elwood 13.08.2009 13:44

Kumpel siedzi w Khandud, więc parę km bliżej Eszkaszem niż miejsce, z którego spot nadał ostatni sygnał o pozycji chłopaków.
Spotkał na swej drodze właściciela Aria Guesthose i teraz bawi w tym Khandud u jego znajomych.
W Wakhanie i przyległych dolinach spędził ostatni m-c docierając do Wakhanu na... kupionym ośle. Jutro jedzie do Eszkaszem i kończy niesamowitą przygodę z korytarzem...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:26.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.