Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   OffRoad po Maroko - okiem Blond Świeżynki :) (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=20894)

nadol 29.04.2014 08:57

Super! Czekamy na więcej!

Boski-Kolasek 30.04.2014 23:59

P
rzyjemnie jest, czekamy!!!

mygosia 01.05.2014 20:37

Kurde - nieby nic się nie działo, a strasznie długie wyszło - mam nadzieję, że się nie zanudzicie. Chcoiaż zdjęcia obejrzyjcie ;)


Tropem dinozaurów



Odkąd tylko otworzyłam oczy, to marudzę, że ja chcę zobaczyć ślady dinozaurów [a raczej tropy ;) ]. To jeden z powodów, dla których zdecydowałam się na ten wyjazd. Ale jakoś nikt nie podziela mojej ekscytacji.

No cóż - zobaczymy co z tego wyjdzie, najwyżej pojadę sama :)


A tymczasem...

Wszyscy w kolejce do łazienki. Jedynej. Po lewej dziura w podłodze - kibel. Po prawej rączka na ścianie - prysznic. Pachnie “tak se”. Woda się leje w sposób niekontrolowany, gdyby nie ręcznik pod drzwiami, to by się zrobiła kałuża w jadalni :)


Chłopaki się parują
https://lh5.googleusercontent.com/-G...o/DSC02960.jpg


Idziemy “na miasto” cos zjeść.

https://lh5.googleusercontent.com/-M...o/DSC02961.jpg

Na ulicach panuje rozgardiasz. Taksówki, osioły, kupa facetów siedzących po kawiarniach i sączących kawkę. Kobiet jak na lekarstwo - “Chłopy się obijają, a baby zapieprzają w polu” oznajmia jeden z chłopaków :) Znawca, widać ;)


Jedna z pań jest zajęta robieniem placuszków - decydujemy się na śniadanie.

https://lh6.googleusercontent.com/-9...o/DSC02962.jpg

Pieruńsko słodkie zawijańce z miodem, albo “nutellą”, do tego słodka herbata i kawka - też słodka.
Taka dieta mi służy średnio na jeża. Czuję się po niej sennie. Tęsknię za swoim żytnim chlebkiem na zakwasie i pastą z cieciorki...
No ale cóż, taki urok wyjazdów - nie ma co wybrzydzać :)

https://lh5.googleusercontent.com/-i...o/DSC02969.jpg

Znów zbieramy są stanowczo zbyt długo. Chłopaki smarują łańcuchy, grzebia przy DRzetach. koszystając z wolnej chwili zmieniam ustawienie tylnej zawiechy na “miękko” i upuszczam nieco powietrza w oponach.

I czekam…



Nooo! Jedziemy w końcu!

https://lh6.googleusercontent.com/-0...o/DSC02977.jpg


https://lh4.googleusercontent.com/-v...o/DSC02978.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-i...o/DSC02985.jpg

Kawałek asfaltem i znów zjeżdżamy na znajomą półwyschniętą glinę. Droga powoli pnie się zboczem w górę. Dołączają się luźne kamienie i małe głaziki.

https://lh3.googleusercontent.com/-I...o/DSC02987.jpg

W końcu powoli zgrywam się z DRką - zaczynamy zgrabnie hopsać po nierównościach.

W pewnym momencie podbija mi przednie koło w górę i spadając widzę, że lecę na ostrą jeżącą się na mnie krawędź głazu. Skóra mi cierpnie, lekko dodaję gazu i mocno trzymam kierownicę [jesteśmy 50cm od krawędzi urwiska :/ ], czekając na uderzenie.


No walnęło koncertowo.
Myśl pierwsza - dętka poszła.
Myśl druga - Król mnie wywali, jak kiedyś pojadę do niego prostować tą felgę…


Dętka nie poszła. Ani wtedy, ani w czasie kolejnych kilkudziesięciu uderzeń [miałam nieco za niskie ciśnienie w oponach, zanim to skorygowałam, to minęły ze 2-3 dni, skleroza ;) ]. Polecam grube gumy z całego serca - mam założone haidenau! REWELACJA.


Jedziemy, jedziemy, po 20km rozwidlenie. Wybieramy drogę w dół - zjeżdżamy prawie do samego koryta rzeki w gliniastych koleinach. Po czym chłopaki orzekają, że trzeba jechać w górę.

Mam co do tego wątpliwości - droga w góre nie wygląda na uczęszczaną, przynajmniej w tym sezonie. Nie ma kolein, ani żadnych śladów pojazdów, gdzieniegdzie rosną krzaczki, a co chwila pod koła dostają się luźne, kuliste zbitki krzaczków. Oni nawigują, to jedziemy. Nie jest lekko. Widać, że niedawno [1-2 sezony temu?] była tutaj droga, ale została zalana mułem spływającym z topniejących śniegów.

Im wyżej, tym widoki dziwniejsze. Zaschnięte żwirowate błoto tworzy łagodne wypukłości. Nasze motocykle zostawiają za sobą dziewicze ślady w tym nieziemskim krajobrazie…

Zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie, szybki rzut oka na podgląd - i zaczynam rzucać mięsem. Nosz k….. - co się stało? Zdjęcia całe rozmyte, zero kontrastu.

https://lh5.googleusercontent.com/-1...o/DSC02990.jpg

Cos nie halo z obiektywem. Podpinam przez przejściówkę starą pięćdziesiątka [Takumar SMC z radioaktywnymi szkłami - taki obiektyw-legenda :) ] - ufff… wszystko ok. Mam czym robić zdjęcia, chociaż dłuższa ogniskowa do widoków ogranicza mnie nieco. Ale ma to też swój urok, bo zaczynam patrzeć na świat pod określonym kątem :)


Postanawiam później przyglądnąć się mojej 16-ce.

A tymczasem męczę 50-tkę

https://lh5.googleusercontent.com/-N...o/DSC02997.jpg

Widzicie wioskę? ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-L...o/DSC03005.jpg

Tutaj
https://lh4.googleusercontent.com/-H...o/DSC03007.jpg


Wjeżdżamy do kanionu wiodącego do fantastycznej dolinki. Jest tak pieknie, że aż chce się płakać.

https://lh5.googleusercontent.com/-I...o/DSC03016.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-R...o/DSC03017.jpg

Genialne.

Dróżka to jedna glina - całe szczęście wyschnięta.

Zatrzymujemy się na sesję i okazuje się, że mój obiektyw uległ cudownemu ozdrowieniu - przyczyna niedomagania było zalanie tłustą wodą z pasztetu sojowego, który się rozszczelnił od wstrząsów w tankbagu.

:D


I znów mogę wąsko…

https://lh5.googleusercontent.com/-e...o/DSC03024.jpg


albo szeroko….

https://lh3.googleusercontent.com/-a...o/DSC03018.jpg


Nagle wyjeżdżamy nad małą wioską - ślad prowadzi jakoś dziwnie w dół - i wąziutką ścieżynką wśród glinianych lepianek, wśród kóz, dzieci, osłów, po śliskim zboczu zrytym tysiącem raciczek, przejeżdżając przez strumyki [a może to był jeden strumyk przekraczany wielokrotnie?] zjeżdżamy ciasnymi serpentynami w dół.

Myślę sobie “ciepło” o Kajmanie - nosz kurde, prawie sie przewróciłam i to ze 3 razy! a ja sie przecież nie lubię przewracać ;)


Doganiamy chłopaków, którzy po drugiej stronie dolinki obserwowali nas i obstawiali, czy zjedziemy, czy nie :)

Ruszamy dalej, za chwilę znów przestój.

Tym razem problem z rozjeżdżoną gliniastą kałużą - ja zakopuję przednie koło DRki w błocie po ośkę, a chłopaki próbują ją wyciągnąć, co kończy ogólnym taplaniem w gęstej mazi :) Zdjęć nie mam, bo kręciłam filmik - może kiedyś do mnie dotrze ;)


Pniemy się wyżej i wyżej. Przejeżdżamy przez rozmiękłe błotnisto-gliniaste pośnieżne łaty - ja je pokonuję w stylu mało finezyjnym, ale skutecznym, czyli “na listonosza” ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-_...o/DSC03044.jpg

Umorusana Drka - z tyłu widać dalszą drogę :)
https://lh5.googleusercontent.com/-h...o/DSC03040.jpg


A potem… potem zaparło dech z wrażenia, więc nic nie powiem, za to pokażę

https://lh6.googleusercontent.com/-c...o/DSC03052.jpg


https://lh6.googleusercontent.com/-8...o/DSC03054.jpg


https://lh5.googleusercontent.com/-z...o/DSC03056.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-n...o/DSC03063.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-7...o/DSC03065.jpg

Dojeżdżamy do Tabant.

Patrząc się na mapę 1:1 000 000 [czyli 1cm + 10km - bardzo precyzyjnie ;) ] to mniej więcej w tej okolicy mają być ślady dinozarów, które uparłam się zobaczyć.
Kajman próbował ignorować moją chęć odszukania atrakcji. Delikatnie próbował wybić mi to z głowy.
Ale jak ja się uprę, to nie ma siły :)
Wiesiek decyduje się jechać ze mną, więc wysyłamy smsa do reszty, aby na nas nie czekali.


No i teraz na chybił trafił podchodzę do ludzi i starając się, aby moja wymowa była jak najbardziej francuska [chyba nie wspominałam, ale w tym języku potrafię tylko powiedzieć: mersi, merde, że tę i esku ;) ] czytam dwa wyrazy z mapy…

https://lh6.googleusercontent.com/-b...o/DSC02957.jpg

Nikt nie kuma o co mi chodzi.

ale jak pokazuję mapę [uff - umieli czytać], to okazuje się, że wiedzą gdzie są te dinozaury.


Powtarzając procedurę powoli zblizamy się do naszego celu.

Na samym końcu naszym przewodnikiem jest kilkuletni chłopczyk, który kieruje nas prosto do jakiegoś domostwa, pokonujemy kilkanaście stromych schodków, przechodzimy przez korytarzyk wiodący na podwórko - i stajemy przed elegancką tablicą informacyjną!

https://lh5.googleusercontent.com/-8...o/DSC03067.jpg

Nasz przewodnicy
https://lh5.googleusercontent.com/-9...o/DSC03068.jpg


Mamy tutaj jednocześnie ślady męsożerców i roślinożerców

Drapieżca
https://lh3.googleusercontent.com/-c...o/DSC03070.jpg


Ofiara
https://lh3.googleusercontent.com/-r...o/DSC03073.jpg

Okoliczności przyrody
https://lh6.googleusercontent.com/-q...o/DSC03071.jpg

Lecimy dalej
https://lh4.googleusercontent.com/-h...o/DSC03077.jpg

Szutrostrada pnie się wyżej i wyżej…

https://lh6.googleusercontent.com/-z...o/DSC03080.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-p...o/DSC03081.jpg

W końcu patrzymy na garmina, a tam 2600 m npm.

https://lh5.googleusercontent.com/-q...o/DSC03086.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-r...o/DSC03088.jpg


Wysokość, słońce zniża sie nad horyzontem - robi się chłodno. Z wdzięcznością przyjmujemy wyjazd na asfalt - mamy ponad 80km, jakieś półtorej h po krętych drogach górskich.

https://lh6.googleusercontent.com/-h...o/DSC03094.jpg


DRka jakby była zupełnie innym motocyklem, niż wczoraj. Bujamy się rytmicznie po winklach na świetnym, szorskim asfalcie. Tak to można jechać…


Taaaa…

Ino za paręnaście kilometrów znów zaczyna się szuter, dużo gorszej jakości. Jeszcze jest jasno, jeszcze walczymy z czasem, mając nadzieję, na powrót asfaltu.

https://lh5.googleusercontent.com/-3...o/DSC03102.jpg

Zmrok zapada, gdy jedziemy urokliwą dolinką - przed nami jeszcze 40-50km, normalnie śmignęlibysmy to na luzie, ale po ciemku prędkośc spada dramatycznie.

Znów jedziemy wąską półką na zboczu. Droga kręta. Po prawej prawie pionowa ściana, po lewej przepaść, bo bardziej wyczuwam, niż widzę wielką, czarną, ziejącą chłodem otchłań, która się tam rozciąga. Zakręt, kawałek prostej, zakręt, zakręt, prosta, zakręt, prosta…


Wleczemy się chyba 20km/h. Staram się jechać na tyle blisko Wieśka, aby widzieć cos w jego światłach, ale na tyle daleko, aby nie jechać w chmurze pyłu, która się za nim ciągnie.

Spinam mięśnie pleców i rąk. Uwagę mam wyostrzoną.

Mam problem z ochraniaczami kolan, które od początku dnia dociskają mi rzepki - wieczorem ból staje się nieznośny :/

Ale co robić…
Trzeba jechać. Jeszcze 20km, 19… 19,5… 18… - cyferki zmieniają się w żółwim tempie.


Nagle ze stuporu wytrąca mnie wrażenie, że jedziemy strumieniem. Kamienie, płynąca z góry woda. No nie, to nie wrażenie, my jedziemy w górę strumienia! Droga zakręca, a potok tworzy malowniczą [tak mi podpowiada wyobraźnia ;) ] kaskadę… biegnącą w poprzek drogi. Wiesiek przejeżdża. Ja po krótkim zawahaniu również - do butów wlewa się woda, otacza mnie chmura pary wodnej - aż kwiczę z radości [jak to blondi ;) ].
wow!
Ale czad :)
Strasznie, strasznie żałuję, że jedziemy w nocy…


Chwila rozrywki, a potem znów monotonne kręcenie zakrętu za zakrętem.


Gdy pozostaje nam jakieś 4-5km, dochodze do wniosku, że nie wytrzymam ani sekundy dłużej na kanapie - bolą mnie plecy, kończyny, a rzepki odpadają z bólu.

Stajemy, gasimy silniki, światła…

Jesteśmy sami w dolinie. Kupę kilometrów od cywilizacji. Szumi potok. Na niebie iskrzą setki gwiazd i świeci księzyc w pierwszej kwadrze. Na ich tle widać smigające nietoperze. Gdzieś cyka cykada.

Magia.

I czuję te charakterystyczne wibracje…


Wibracje komórki ;)
Nadchodzi sms - “gdzie jesteście, martwimy się!”.
Odpisujemy, wsiadamy na moto, odpalamy i po kilku minutach zajeżdżamy do zajazdu. Tam czeka na nas gorąca kolacja, nie za ciepła woda i zimne łóżko.


Tym razem nie mam sił na długie pogaduszki.

Walę się spać.


Ale plan zaliczony - widziałam tropy dinozaurów!

:D

Andryś 01.05.2014 23:01

To bardzo przyjemne zakończenie dnia:) Dzięki:)

mygosia 04.05.2014 22:35

Pustkowie


Jako, że nasza grupa jest mało pozbierana, a powroty po ciemku nie są ani przyjemne, ani bezpieczne, to Kajman rozkazał, że wyjazd ma być punkt 10.00.

https://lh6.googleusercontent.com/-D...C03108-001.jpg

Budzą mnie pierwsze promienie słońca - jest tuż przed 8.00. Wszyscy śpią. Jest bardzo “rześko”. Z niechęcią wygrzebuję się z ciepłego śpiwora i góry koców. Całe ciało mam zesztywniałe i obolałe po wczorajszej jeździe.


Aby się rozgrzać i rozruszać, idę na mini spacer po okolicy, połączony z elementami jogi i rozciągania… Noooo… trochę boli - znaczy się, że czuję, że żyję :)

https://lh5.googleusercontent.com/3b...M=w800-h532-no

Wracając mijam Francuza, który właśnie szykuje się do odjazdu na swoim rowerze - bonżur i bonwojaż :D

Po śniadaniu chłopaki trochę marudzą, że nie ma gorącej wody, nie ma haczyka, ani gniazdka. Żeby się poddawać ogólnemu marazmowi idę się spakować.

Okazuje się, że Wojtkowi w KTMie juz prawie zeszła tylna opona [czyli trwałość kostek w takim terenie w 1190 [moc!] = dwa-trzy dni] - ma wprawdzie zapasowe kompletne koła, ale w Marakeszu :/ Kajman wsiada w Kajmanowóz i powoli toczy się po nie w na zachód. Przed nim kilkaset km i trochę gór. Prędko nie wróci.

A my mamy jechać najpierw zatankować. Do stacji jest jakieś 60km i niektórym benzyny starczy “na styk” [ przynajmniej w teorii :D ].

Punkt 10.00 wsiadam na DRkę i ruszam przed siebie po śladzie. Wiem, że prędzej, albo później chłopaki i tak mnie dogonią.

I rzeczywiście - dojeżdżają mnie po kilkunastu km, gdy wjeżdżam na asfalt. Krajobraz się zmienia - zamiast czerwonych i czerwonopomarańczowych skał otacza nas głazowisko ze szczątkową roślinnością. Mimo, że jedziemy razem z Wojtkiem i Wieśkiem czuję się, jakbym była samiuteńka na odludziu.

https://lh4.googleusercontent.com/-U...C03111-001.jpg

Na kamiennym pustkowiu…
Jakaś nieuświadomiona tęsknota wychyna z głębi duszy…

Jest… pusto.

https://lh5.googleusercontent.com/-k...C03114-001.jpg

A potem znów zjeżdżamy na szuter na stromym zboczu. Początkowo jedzie się super, a później znów znajoma rozmiękła glina z twardymi, wąskmi koleinami.

Na zboczu po lewej i prawej stronie, to droga, z której jest robione zdjęcie - widać różnicę poziomów :)
https://lh3.googleusercontent.com/--...C03126-001.jpg

Tutaj jeszcze miodny szuterek
https://lh3.googleusercontent.com/-5...C03129-001.jpg

Widoki “nieco” wynagradzają niedogodności…
Nie no, prawdę mówiąc to jest zajebiście, znowu…

https://lh5.googleusercontent.com/-J...C03134-001.jpg


Po 40km wyprzedzamy “naszego” Francuza na rowerze - jestem dla niego pełna podziwu. Teren jest górzysty, a on zapieprza jakby miał motorek w tyłku [nawet go to podejrzewałam ;) ].

3km przed miasteczkiem ze stacją paliw robimy przerwę na berber whisky. Miętowa, obrzydliwie słodka herbata w cieniu oliwki… mmmm…
A któż to nas mija???
No tak - Francuz nie próżnuje, tylko ostro pedałuje :D

Ruszamy w mało zwartym szyku w kierunku miasta, gdzie możemy zatankować - gdy docieram na stację widzę chłopaków nadjeżdżających z naprzeciwka, coś mówiących że nie ma tutaj paliwa, że niby dalej w “mieście”, ale tam nic nie ma.

No to włącza mi się program “rozwiązywanie problemów” - ruszam przed siebie, i przypadkowych ludzi pytam o “gas” pokazując wymownie na bak. Miejscowi chętnie ruszają na pomoc - jeden z nich wskakuje na skuterek i pędzi przez wąskie uliczki wśród glinianych domków. My za nim.

Prowadzi nas do garażu na jakiejś podrzędnej uliczce, gdzie stoją pięciolitrowe butle wypełnione płynem w naszym ulubionym, bladożółtym kolorze.

Wtedy Wojtek zauważa, że nie ma z nami Wieśka… Kurde… ostatni raz widziałam go przed miasteczkiem, nie jestem pewna, czy dojechał do miasteczka, bo od razu zaabsorbowałam się szukaniem paliwa… Czuję się winna [pewnie i słusznie ;) ], więc, gdy chłopaki przelewają kolejną pięciolitrową butlę do baku, wsiadam na DRkę i ruszam na poszukiwania. Objeżdżam całe miasteczko tam, objeżdżam z powrotem - po Wieśku ani śladu.
Wracam do garażu zatankować i piszemy mu smsa, że będziemy czekać na stacji paliw na wjeździe. Dojeżdżamy tam, Wieśka nie ma.

W końcu Wojtkowi udaje się do niego dodzwonić i oto co nam przekazał “Wieśkowi zabrakło paliwa, jechał po śladzie i jest 3-4 km za miasteczkiem”.

No to sprawa prosta.
Chłopaki jadą po paliwo dla Wieśka , a ja ruszam po śladzie, aby potowarzyszyć Wieśkowi.

Jadę.
Jadę.
3km, 4km, 5km…
Mijam “naszego” Francuza, który odpoczywa na poboczu w cieniu skał - Bondżur Twardzielu!!! :)

Po 7km zatrzymuję się i wysyłam smsa, że Wieśka nie ma! Dochodzę do wniosku, że więcej nie poradzę i ruszam przed siebie, bo droga asfaltowa fajna, a chłopaki przecież mnie dogonią.

https://lh3.googleusercontent.com/-B...C03138-001.jpg

I jadę dalej. Świetna asfaltowa nawierzchnia, puściutka - w ciągu godziny mijam może ze 2 pojazdy [w tym jednego osła]. Krajobraz, to pusty płaskowyż ciągnące się po horyzont, zamknięty wysokimi górami. Powolutku się do nich zbliżam równiną.

https://lh3.googleusercontent.com/-D...o/DSC03144.jpg

Rosnące gdzieniegdzie wśród kamieni skarlałe drzewka są coraz rzadsze. W końcu napotykam tylko na pojedyncze poskręcane od wiatru krzaki.
Robi się chłodno i rześko, chociaż słońce świeci jak złoto. Jestem wysoko...

Jeszcze kilka serpentyn i dojeżdżam do przełęczy.
Postanawiam cofnąć się paręset metrów i lokuję się w idealnym punkcie obserwacyjnym - przede mną rozciąga się widok na ładnych parędziesiąt kilometrów. '

https://lh5.googleusercontent.com/-q...C03156-001.jpg

I czekam.

https://lh6.googleusercontent.com/-F...o/DSC03155.jpg

Cykam fotki. Zjadam jakiś zapomniany, na wpół suchy kęs chlebka z roztopionym kitkatem. Słońce pali, ale na tej wysokości nie jest to specjalnie męczące.

https://lh6.googleusercontent.com/-L...C03150-001.jpg

Po kilkudziesięciu minutach najpierw słyszę buczenie. Mija jeszcze kilka minut i dopiero wówczas widzę kilka punkcików przemieszczających się drogą przez równinę. Są takie maleńkie.

https://lh4.googleusercontent.com/-J...o/DSC03157.jpg

Po dalszych kilku minutach wyjeżdżają zza zakrętu…
Zatrzymują się.
Jacyś tacy nadindyczeni.
O co kaman?

A o to, że okazało się, że Wieśkowi brakło benzyny przed miasteczkiem, a nie za. No i jest to oczywiście tylko i wyłącznie moja wina
:D

Ubawiona sytuacją wsiadam na DRkę i podążam za chłopakami.

No właśnie… za nimi, bo szybko się wszyscy ode mnie oddalają i nie czekają.
Aha!
To w to się dzisiaj bawimy :D

Pokonując kolejne kilometry rozkoszuję się samotnością i możliwością zatrzymywania się tak często jak tylko chcę :) I w takich miejscach, które są pośrodku niczego...

https://lh4.googleusercontent.com/-V...C03167-001.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-e...C03170-001.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-F...C03174-001.jpg


Droga wiedzie trochę asfaltem, a głównie równą szutrostradą, często mija wioski, więc czuję się bardzo bezpiecznie.

https://lh6.googleusercontent.com/-s...C03162-001.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-4...o/DSC03163.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-y...C03165-001.jpg

I tak powolutku się bujam w stronę Imilchil, gdzie mamy spać.

https://lh3.googleusercontent.com/-1...C03176-001.jpg

Kurde - skąd się wzięły takie drzewka, przeciez tutaj same kamienie!
https://lh4.googleusercontent.com/-W...C03177-001.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-k...C03178-001.jpg

W dole wyschnięta rzeka
https://lh5.googleusercontent.com/-K...C03182-001.jpg

Coraz więcej pofałdowań

https://lh5.googleusercontent.com/-v...o/DSC03187.jpg

Jeziorko przed Imilchil
https://lh4.googleusercontent.com/-a...o/DSC03188.jpg

Prawie jak Mongolia :D
https://lh3.googleusercontent.com/-L...o/DSC03190.jpg

Droga - marzenie - takie krajobrazy śnią mi się prawie co noc.

https://lh4.googleusercontent.com/-j...o/DSC03191.jpg

Dojeżdżam do I.

https://lh4.googleusercontent.com/-I...o/DSC03192.jpg

W mieście spotykam moich towarzyszy :)

Śpimy w bardzo ładnym miejscu - jedyną wadą jest to, że jest cholernie zimno, ciepła woda będzie o 21, a nasze rzeczy do kapieli i tak zostały w Kajmanowozie :D

Nocleg
https://lh4.googleusercontent.com/-l...o/DSC03195.jpg

Najpierw włażę pod kołdrę i próbuję się rozgrzać - ni chu chu!
Więc idę na spacer… w mojej ulubionej godzinie, gdy dzień spotyka się z nocą, a czas się zatrzymuje.

Spaceruję korytem półwyschniętej rzeki - jeszcze o tym nie wiem, ale jutro zapoznam się lepiej z taka nawierzchnią.

https://lh4.googleusercontent.com/-G...o/DSC03200.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-6...o/DSC03201.jpg

Zapada zmierzch.
Z oddalonego o parę kilometrów meczetu dobiega ciche nawoływanie imama.
Pasterz pędzi swoje owce do domu…

https://lh4.googleusercontent.com/-o...o/DSC03205.jpg

A w mej duszy rozbrzmiewa to

http://www.youtube.com/watch?v=n7gVzTULDPo

prawdę mówiąc, to spiewałam to w głos, korzystając z okazji, że nikt mnie słyszy, a nawet jeśli słyszy, to nie zna :D

Wyciszona wracam na nocleg, a tam na stole już czeka gorący tadżin. Umiejscawiam się jak najbliżej kozy, z której bije gorąc.

Po kolacji postanawiam zaczekać na Kajmana, aby umyć się w gorącej wodzie. Zabijając czas czytam przewodnik po Maroko. Dwadzieścia minut po północy nie wytrzymuję - gaszę światło i zasypiam.

Jadę po luźnych kamieniach, nagle tylne koło ucieka i przewracam się, ostatkiem sił szarpię całym ciałem...
...i budzę się zerwana atawistycznym histerczynym odruchem spadania z drzewa….

cheniek 04.05.2014 23:32

:lukacz: czekam na więcej ....

sizyrk 05.05.2014 03:45

:DRewelacja

Brambi 05.05.2014 14:08

Genialne ! :) Jeszcze !

NaczelnyFilozof 05.05.2014 15:53

Teraz każdy będzie sie pakował do Maroka :)

ruda 05.05.2014 18:50

Super! Piękne fotki. Maroko uzależnia :)

Na samym początku napisałaś że jesteś wilkiem samotnikiem :) - to chyba pomaga w przypadkach 'naindyczenia'? :-)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:50.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.